niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 31. Cz. 14.

Teraz Kimiko nie mogła popełnić błędu, musiała perfekcyjnie trafić w skalny występ. Od momentu gdy puściła gałąź i wyskoczyła w powietrze miała wrażenie jakby świat zaczął zwalniać a jej skok trwał nie ułamek sekundy a znacznie dłużej. To było dosyć dziwne lecz niebieskooka wolała skupić się na swoim zadaniu. Była pewna swoich możliwości a determinacja związana z dostaniem się na szczyt tylko dodawała siły. Smok Ognia musiała za wszelką cenę tam wejść i znaleźć przywódcę. Plan był prosty, dostać się na szczyt i znaleźć drogę do wnętrza góry. Reszta zdawała się być oczywista choć jak to z planami zwykle bywa, nie zawsze idą po myśli. Gdy tylko opadła na półkę chciała złapać parę wdechów po wcześniejszych akrobacjach. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić półka na której stała nagle odłupała się i pociągnęła ją za sobą w dół zbocza. Zszokowana i zdezorientowana nie mogła zebrać myśli do kupy, zresztą kto w takiej chwili byłby w stanie trzeźwo myśleć? Z każdą sekundą nabierała prędkości, desperacko starała się chwycić jakiegoś kamienia czy zaczepić palcami o szczelinę w skale. Niestety działo się to zbyt szybko i każda próba była opóźniona albo kończyła się porażką. Nic nie było w stanie zatrzymać spadającej wojowniczki, coraz szybciej sunęła po zboczu w przepaść, wznosząc za sobą spore ilości skalnego pyłu. Mimo to Kimiko nie dawała za wygraną, nie raz potrafiła sobie poradzić ze znacznie większymi zagrożeniami. Kilka metrów pod sobą dostrzegła korzeń wyrastający ze szczeliny w skale, który można by powiedzieć że aż prosił się o chwycenie go. Ratunek dzięki kawałkowi uschniętej rośliny zdawał się być znikomy, lecz w takiej sytuacji każdy pomysł mógł się okazać tym właściwym. Nie było czasu na zastanawianie się czy to się uda czy też nie. Gdy tylko nadarzyła się okazja Dziewczyna chwyciła wysuszony korzeń. Ten jednak nie był w stanie przezwyciężyć ciężaru rozpędzonej wojowniczki, obumarłe pnącza które tkwiły w zwietrzałej skale nie miały żadnych szans na pozostanie na swym miejscu. Kimiko patrzyła jak roślina wypruwa się ze szczelin a szansa na ocalenie maleje z sekundy na sekundę. Nic nie mogła na to poradzić, nie taki był plan, nie tak to powinno się skończyć.