piątek, 23 maja 2014

Rozdział 6.

Kimiko powoli rozkładała złożony kawałek kartki który znajdował się w kopercie i prawdopodobnie zawierał jakąś informację skierowaną do niej, nie wiedziała co Rajmundo mógł do niej napisać i dlaczego nie chciał tego powiedzieć jej osobiście.
Spojrzała na litery które były zawarte w liście  układające się w imię dziewczyny, miała pewność iż napisał to Rajmundo gdyż miał bardzo ładny charakter pisma, nie wiele więcej myśląc zaczęła czytać tekst zawarty w liście.
                                           
                                                                      Kimiko

- Kimiko. zanim wrócisz z Clayem i omim do klasztoru ja już będę w drodze Rio, skoro to czytasz to zapewne znalazłaś mój medalion który dostałem na moje pierwsze urodziny,  od teraz należy do ciebie,  a dając go tobie składam  tym samym obietnicę że kiedyś wrócę do was i klasztoru.
Wież mi bardzo chciałem zostać w klasztorze ale na razie jest to nie możliwe gdyż muszę się uporać z kilkoma problemami na które natknąłem się będąc w klasztorze Guana.
Mimo iż uważasz że nie jestem dobrym przywódcą naszej grupy to nadal jestem członkiem tego zespołu.
 Odszedłem też z innego powodu także związanego z tamtym wyjazdem do Guana, a dokładniej rzecz biorąc tym co tam przeżyłem i widziałem, lecz obiecałem sobie że nikomu nie zdradzę tego.
Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi i wierzę że poradzicie sobie beze mnie, a ponieważ jestem jeszcze waszym przywódcą gdy pisze ten list, nakazuję wam się nie poddawać w walce i trzymać się razem choćby nie wiem co.

 Kimiko zakończyła czytać list.przestała się interesować zapisanym kawałkiem  papieru, zaś jej wzrok spoczął na medalioniku Rajmunda który dostała w liście.
Przyglądała mu się z uwagą, z jednej strony był  jakiś chiński wzór którego nie była w stanie rozszyfrować,  zaś z drugiej było wygraderowane imię przywódcy i kogoś jeszcze, niestety ów drugie imię zostało niechlujnie zatarte.
Cały medalionik był złoty z wybitą na boku datą i nazwą osoby która go wykonała, dziewczyna wycierała łzę po łzie w rękaw zastanawiając się nad przeznaczeniem tego medalionu i zatartym imieniem, próbowała z całych sił odczytać imię drugiej osoby niestety na próżno, właściciel tego przedmiotu najwyrazniej nie chciał aby ktoś to odczytał ale dlaczego?
Zacisnęła medalionik w pięści i zaczęła do siebie mówić.
- Jak wróci to go zatłukę !! skopię!!! i uduszę !!!!
Lecz dalej nie mogła zrozumieć w jakim celu Rajmundo ofiarował jej ten naszyjnik i kim jest lub jak miała na imię druga osoba, spojrzała ponownie na medalionik mówiąc przy tym do siebie przyciszonym głosem.
.-ale..ale...po co dał mi ten medalionik?  kim jest osoba której imię było na wisiorku i dlaczego zostało zatarte?
Kimiko podniosła się z maty i podeszła do biurka gdzie znajdował się jej telefon i palmtop, było tam też grupowe zdjęcie całej Drużyny z Mistrzem Fungiem,Dojem,Omim,Clayem i Rajmundem.
Przyglądała się fotografij na której widniał napis ,,Pierwszy dzień w klasztorze'' na zdjęciu Rajmundo był ubrany w zielone spodnie i białą bluzę, jednak jej uwagę przykuł naszyjnik który znajdował się na szyi Rajmunda, to był ten sam medalionik który właśnie trzymała w ręku.
Dziewczyna zastanawiała się czy ów drugie imię wtedy już było zatarte, wzięła otworzyła szufladkę w biurku i wyjęła szkło powiększające, ku jej zdziwieniu medalion akurat był obrócony w taki sposób że można było odczytać z niego imię, lecz na medalionie widniało tylko imię przywódcy.
Wywnioskowała że drugie słowo musiał  zrobić podczas pobytu w klasztorze Mistrza Funga, utknęła w martwym punkcie, nie wiedząc co ma dalej zrobić odłożyła fotografię i usiadła na krześle przy biurku,
podparła się rękoma za podbródek i patrzyła się w czarny ekran laptopa.
Rozmyślając tak wpadła na pomysł którego mogła użyć do odczytania słowa z medalionu w bardzo prosty sposób lecz nie zdążyła tego zrobić gdyż Clay zawołał ją na popołudniowy trening.
- Kimiko chodz na trening !!
Chciała dowiedzieć się co zostało zamazane na medalionie lecz nie mogła pozwolić aby Mistrz Fung i jej przyjaciele musieli na nią czekać, odkrzyknęła kowbojowi podnosząc się przy tym z krzesła.
- Już lecę !!!.....ech..
Jeszcze chwilkę tak stała patrząc się na zdjęcie na którym znajdował się ich przywódca,zabrała palmtopa i skierowała się do wyjścia z przedziału, wyszła ze swojego pokoju  i ruszyła w kierunku wyjścia na plac treningowy, jednak wychodząc z pomieszczenia jeszcze spoglądała przez ramię na zasłonięte wejście do pokoju przywódcy i wyszła na dziedziniec gdzie miał odbyć się trening.
Trójka przyjaciół stanęła w rzędzie czekając na instrukcje Mistrza Funga, lecz zamiast tego Fung przez dłuższy czas przyglądał się trójce wybrańców gdyż brakowało jeszcze ich przywódcy który nie pojawił się na treningu, nie myśląc nad tym dłużej zwrócił się do Wojowników.
- Witajcie młodzi mnisi...a gdzie jest Rajmundo?
W tym samym czasie na dziedzińcu pojawił się mocno objedzony kanapkami smok który bardzo powoli kierował się w stronę mistrza.
 Podszedł do Mistrza Funga i wielkim trudem wskoczył na jego ramie, spojrzał na swojego mistrza przeciągle i zaczął mówić przez łzy które wymusił.
- Nasz biedny Rajmundo odszedł z klasztoru.
Zakończył tą wypowiedź i zaczął wycierać nos w tunikę mistrza, chwilę później odezwał się Omi który nie wiedział co w takiej sytuacji mają począć.
- Mistrzu jak mamy walczyć w nie pełnym składzie, bo przecież nie możemy wykonać figury czterech smoków?
- I formacji Oriona .
Clay Dokończył za małego zdanie, lecz mały mnich nie poprzestał na swoim pytaniu z zadał mistrzowi bardzo ważne pytanie które mogło zadecydować o ich losie i losie całego świata.
- I kto teraz zostanie naszym przywódcą?

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 5.

Kimiko zamurowało,dosłownie stanęła jak słup soli,jej oczom ukazał się pusty pokój bez plakatów brazylijskich piłkarzy,bez obskurnej deski surfingowej wiszącej na ścianie,. Pokój wyglądał jakby w nim nikt nigdy nie mieszkał. Owy właściciel tego pokoju nie zostawił po sobie niczego prócz leżącego na macie stroju wojownika shoku i leżących na nim trzech listów z imionami wybrańców.
Niepewnym krokiem weszła do przedziału i skierowała się do maty gdzie leżał strój przywódcy i leżące na nim koperty z imionami kimiko,Claya i omiego.
Do kimiko zaczęło docierać bolesne poczucie winy gdyż to właśnie przez jej kutnie Rajmundo odszedł.
- Raj..ja...ja..nie chciałam.
Próbując powstrzymać łzy zabrała koperty i wyszła z przedziału kierując się do kuchni gdzie prawdo podobnie Omi i Clay przebywali.
Idąc wzdłuż korytarza przyglądała się zaklejonym kawałkom papieru,próbowała się jakoś otrząsnąć po tym co zobaczyła, próbowała znaleźć drogę do kuchni a w takim stanie nie mogła trzeźwo myśleć.
 W końcu dotarła do pomieszczenia służącego za jadalnie, ujrzała tam  siedzącego przy stole Claya rozmawiającego z Omim i....i doja który jak zwykle się opychał kanapkami.
W tym czasie Clay rozmawiał z Omim o całym zdarzeniu które miało miejsce dzisiejszego dnia lecz widząc Doja który pochłania trzecią porcję kanapek nie mógł się powstrzymać i zadał smokowi pytanie.
- dojo czy to nie aby lekka przesada? Jesz więcej niż świnka przed wizytą u rzeźnika.
Do tego zdania dołączył się także Omi któremu też nie za bardzo się podobało obżarstwo gekona.
- może gdybyś tyle nie jadł latałbyś o wiele zwinniej.
Dojo najwyrazniej nie rozumiejąc zachowania przyjaciół zaprzestał spożywania kolejnej kanapeczki, spojżał na nich i z pytającą miną odrzekł.
- ale o co wam chodzi? Uważacie że jestem za gruby??
Clayowi nie do końca chodziło o taki obrót sprawy, nie wiedział jak wyratować się z tak kłopotliwego pytania, ale spróbował się wyratować nie do końca przemyślaną odpowiedzią.
- nie..nie..nic podobnego,jesteś po prostu... grubo kościsty.
Dojo spojrzał na kowboja i żółto głowego mnicha i odrzekł z entuzjazmem.
- wiecie co? ja jeszcze się mieszczę w swój kostium kąpielowy który nosiłem 1500 lat temu.
Clay słysząc słowa smoka przypomniał sobie że Rajmundo kiedyś grzebał w rzeczach smoka (oczywiście bez pozwolenia) i znalazł kawałek materiału przypominający Xiaolińską togę, niewiele więcej myśląc kowboj z lekkim uśmiechem odpowiedział smokowi.
- chodzi ci o tą starą togę?
W czasie ich rozmowy Kimiko podeszła do przyjaciół lecz na chwilę przystanęła by zebrać w sobie dosyć odwagi aby przekazać smutną informację o odejściu Rajmunda i wręczyć koperty które im zostawił.
Wzięła wdech i z drżącym głosem zwróciła się do przyjaciół.
- chłopaki..Rajmundo na prawdę odszedł z klasztoru.
Clay jako pierwszy zareagował na słowa dziewczyny, jednak nie przyjął do wiadomości odejścia Rajmunda na poważnie,Rajmundo przecież nie zostawiłby swoich najlepszych przyjaciół bez jakiejkolwiek informacji, i tak też odpowiedział przyjaciółce.
- nie, to nie możliwe ,przecież Rajmundo nie zostawił by nas tak bez żadnych wyjaśnień. Może po prostu gdzieś wyszedł ?
Kimiko opuściła ręce ku dołowi, spuściła głowę i ze smutkiem zapytała się Claya.
- ze wszystkimi rzeczami które miał w swoim pokoju? zostawił tylko strój shoku i trzy koperty na których są nasze imiona,proszę o...
Podała Clayowi i Omiemu koperty z ich imionami,ci na ich widok od razu otwarli i zaczęli czytać ich zawartość,Clay na chwile oderwał się od listu i spojrzał na przyjaciółkę ze smutną miną i spytał się o jej list.
- yyy..kimiko? A ty swojego nie przeczytasz?
-Nie!
Kimiko stanowczo i dosyć głośno dała do zrozumienia Clayowi że nie ma zamiaru czytać swojego listu,
 usiadła i czekała aż Clay i Omi skończą czytać swoje listy,nawet nie myślała żeby przeczytać list Rajmunda do niej a w każdym bądź razie na pewno nie teraz kiedy Omi i Clay są w pobliżu, po prostu nie chciała się rozpłakać przy nich i udawała że odejście Rajmunda ją wcale nie rusza.
Siedziała tak jakiś czas w ciszy, dopiero po dłuższej chwili Clay oderwał się od listu, kimiko widząc to zareagowała na tych miast i zasypała kowboja mnóstwem pytań.
-  i co? Co napisał ? Wróci ? Dlaczego odszedł ?
Clay widząc wyraźnie pytającą minę odpowiedział jej dość niepewnie bo wiedział że nie tego się ona spodziewa.
- spokojnie kowbojko,yy..noo i z tego co tu napisał wynika że nie wróci do klasztoru, niestety nie podał przyczyny.
Kimiko słysząc słowa kowboja zmarszczyła brwi i stanowczo odezwała się do niego.
.-pokaż mi to...
 Wzięła list Claya i z nie dowierzaniem czytała:


                                                                          Clay

.- Clay wybacz że piszę do ciebie listem ale tak będzie mi znacznie łatwiej, kimiko ma rację nie jestem dobrym przywódcą lecz to nie był powód przez który odszedłem,nie podam powodu dlaczego odszedłem, to moja sprawa. Pożegnaj ode mnie kimiko i omiego. Mam nadzieje że poradzicie sobie beze mnie.
P.s wziąłem złote pazury tygrysa.


Kimiko odłożyła list na stół i zerwała się na równe nogi mówiąc przy tym.
.- jeżeli on uważa że może nas tak zostawić to się grubo myli!!
Clay spojrzał na dziewczynę która z lekkim zdenerwowaniem uniosła się z krzesła jednak dopytał się co dokładnie ma ona zamiar zrobić.
- co zamierasz ?

Kimiko bez słowa ruszyła do swojego pokoju,wracając spoglądała na list od raja. list był inny,większy i grubszy a w środku coś brzęczało,weszła do swojego pokoju położyła kopertę na macie,sama też na niej usiadła i patrzyła się w zaklejony kawałek papieru, zastanawiała się czy go otworzyć czy najpierw wcielić w życie swój plan zciągnięcia Rajmunda spowrotem.
Podniosła się z maty na tyle aby dosięgnąć nożyczek które znajdowały się na biurku stojącym tuż obok,
wzięła do ręki nożyczki i otwarła kopertę,  na dnie leżał złoty medalionik Rajmunda i list,  wyjęła kartkę i zaczęła czytać.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 4.

Mnisi lecieli już dobrych kilka godzin na Doju,wszyscy chcieli być już na miejscu lub przy najmniej wiedzieć dokąd lecą, choć nawet sam smok  nie miał pojęcia do kąd lecą.
Omi widząc to iż smok nerwowo rozgląda się po okolicy i nie może się skupić na locie na wprost zapytał się.
- Dojo czy ty aby na pewno wiesz do kąd my lecimy
 Smok nie miał pojęcia co ma odpowiedzieć małemu, nie chciał skłamać lecz nie mógł też powiedzieć prawdy gdyż sam takowej nie znał, przymknął lekko oczy i odpowiedział małemu mnichowi.
- Nie wiem, jak na razie prosto przed siebie.
Rajmundo siedział na samym końcu Doja, trochę wydawało się to dziwne gdyż zawsze siedział między kimiko a Clayem, jednak nikt się nie pytał o jego zachowanie.
Przywódca miał pewien problem który męczył go od czasu wysłania go z przyjaciółmi do klasztoru mistrza mnicha Guana aby przygotować się do walki z Hannibalem Fasolką, bardzo intensywnie zastanawiał się nad  dniami w  tamtym klasztorze lecz starał się to ukryć przed swoimi przyjaciółmi.
W tym całym zamyśleniu przypomniał sobie o swoim medalioniku którego od jakiegoś czasu nie nosił na wierzchu bluzy tylko schowanego pod nią, zdjął przedmiot z szyi i spojrzał na niego, przyglądał się mu dokładnie choć już wiele razy przpatrywał się mu z uwagą.
Odwrócił medalion na drugą stronę i znów zaczął oglądać przedmiot, na odwrocie znajdowało się imię właściciela które wyrył scyzorykiem gdy po raz pierwszy pojawił się w klasztorze Xiaolin, zaś nieco niżej znajdowało się  imię drugiej osoby które także sam wyskrobał lecz zrobił je dopiero po powrocie z klasztoru Guana.
Zacisnął przedmiot w dłoni i spuścił głowę ku dołowi, siedział tak z opuszczoną głową lecz musiał się pozbierać i postarać się nie pokazać smutku po sobie gdyż zaraz posypały by się pytania od przyjaciół i narobił by sobie obciachu przy nich.
Uniósł głowę spowrotem do normalnej pozycji, wziął kilka głębokich oddechów, wyjął z kieszeni scyzoryk który zawsze zabierał ze sobą na wszelki wypadek, przyłożył ostrze do medalionu i zaczął zamazywać imię drugiej osoby.
Chłopak miał ogromne wyrzuty sumienia że musi usunąć imię z medalionu lecz nie chciał też aby ktokolwiek dowiedział się kim i jak nazywała się druga osoba której imię było wyryte na przedmiocie.
Metal poddał się bez oporów i kilka ruchów scyzorykiem wystarczyło aby nie można było odczytać drugiego imienia.
 Chłopak złożył scyzoryk i schował spowrotem do kieszeni zaś medalion założył na szyję, próbując nie okazywać po sobie smutku zaczął dopytywać się najbliżej siedzącej osoby, w tym przypadku Claya o przeznaczenie tego shen gong wu po które wyruszyli.
- koledzy...a w ogóle co to za wu
Clay odwrócił się do przyjaciela, troszkę go zszokowało ale i zastanawiało dlaczego siedzi na samym końcu smoka, jednak nie pytał się go o to zachowanie gdyż sądził że znowu coś zepsuł Kimiko w laptopie i nie chce od niej oberwać (znowu), mimo wszystko zaczął objaśniać Rajmundowi przeznaczenie tego Wu i tego że Dojo nie ma pojęcia na jak długo można nim unieruchomić przeciwnika.
Jeszcze tak przez chwilę Rajmundo i Clay rozmawiali o planie poszukiwań tego shen gong wu lecz w połowie zdania kowboja Dojo zaczął oznajmiać że są bardzo blisko celu.
- dzieciaki! Jesteśmy na miejscu!
Mnisi i przywódca zeskoczyli ze smoka a sam Dojo wrócił do swojego normalnego rozmiaru (mały gekon), najpierw chwilę się rozglądali aby odnaleźć swoje położenie w terenie a ponieważ wylądowali gdzieś w górach było to nieco utrudnione, Dojo momentalnie zaczął się mocno drapać po łuskach,niektóre nawet same zaczęły odpadać od smoka,  zawsze tak reagował na pojawienie się nowego Wu, a wraz ze zmniejszaniem  się odległości od takowego przedmiotu swędzenie nasilało się.
Smok dalej się drapał po całym ciele, mimo to oznajmił przyjaciołom iż Shen gong wu jest gdzieś niedaleko.
- to ostrze musi być gdzieś nie daleko bo dostałem paskudnej wysypki a to niezawodny znak.
Kimiko nie do końca zrozumiała znaczenie słów smoka więc postanowiła dowiedzieć się więcej szczegółów.
- a trochę konkretniej
Dojo spojrzał na dziewczynę dziwnym wzrokiem gdyż nie wiedział o co jej chodzi,mimo to odpowiedział dziewczynie.
- jasne, tutaj mnie swędzi i tu a na ogonie łuszczy mi się skóra,paskudztwo a fuj.
Kimiko złapała się z głowę i szorstkim tonem odrzekła do gada.
- Chodziło mi o położenie tego shen gong wu....wyduś to z siebie.
Dojo uniósł łapę aby wskazać drogę mnichom jednak nie był do końca pewny swojej myśli i odpowiedział zakłopotany.
- Yee..no...nie wiem.
Wtem mnisi krzyknęli na gada,
- dojo!!
Dojo nie wiedząc co ma odpowiedzieć aby nie pogorszyć swojej sytuacji po prostu im odpowiedział.
- co...nie mam zielonego pojęcia, las trochę się zmienił przez te 1500 lat.
Rajmundo spostrzegł uwagę smoka i nie mógł się powstrzymać od wypowiedzenia swojej uwagi.
- serio Jakoś się domyśliłem.
Kimiko usłyszała docinkę Rajmunda, z groźną miną podeszła do niego na niewielką odległość i mocno uderzyła chłopaka w ramię.
Rajmundo nie rozumiał o co chodzi dziewczynie bo przecież nic złego nie zrobił, jednocześnie rozmasowując obolałe ramię zwrócił się do dziewczyny.
- auł!...no co..przyznałem mu tylko racje.
Kimiko nie czekała z odpowiedzią i dość głośnym głosem odpowiedziała chłopakowi na temat jego zachowania i ruszyła w przeciwną stronę aby zacząć szukać Wu.
- grzeczniej proszę!
Rajmundo zmienił wyraz twarzy na mniej przyjazny,domyślał się co może z tego wszystkiego wyniknąć, mimo to nie zawahał się odpowiedzieć przyjaciółce.
- ty też.
Kimiko momentalnie stanęła w miejscu, odwróciła się do Rajmunda i pokerową miną zapytała się o jego odpowiedź.
-coś sugerujesz!
Rajmundo uśmiechnął się pod nosem, wiedział że zdenerwuje Kimiko, choć pewnie skłamałby mówiąc że na to nie czekał, uniósł rękę w kierunku swojej twarzy i drapiąc się o pod brudek zwrócił się do dziewczyny.
- a co mam nie sugerować
Kimiko także już wiedziała dokąd ta rozmowa zmierza jednakże nie da tej satysfakcji Rajmundowi i wygra tą kłótnię za wszelką cenę, jednak dojo nie miał ochoty słuchać kolejnej kłótni w wykonaniu Kimiko i Rajmunda, podpełzał do dwójki mierzących się wzrokiem przyjaciół choć pewnie w tamtej chwili nie uważali się już za przyjaciół a za wrogów.
Mimo to Dojo spróbował rozładować napięcie jakimś słownym chwytem.
- dzieciaki! Dajcie spokój, wiemy jak bardzo się lubicie ale to już przesada żeby kłócić się z takiego powodu.
Kimiko i Rajmundo słysząc słowa smoka zwrócili na chwilę na niego wzrok i prawie że równocześnie krzyknęli na niego.
- cicho siedź gadzie !!!
Dojo nie wiedząc co takiego denerwującego zrobił więc zwrócił się do nich z pytaniem.
- co Co ja takiego zrobiłem
Omi usłyszawszy krzyki przybiegł na miejsce z którego dobiegały wrzaski, zauważył dwójkę przyjaciół kłócących się z jakiegoś powodu, powolnym krokiem podszedł do miejsca kłótni i ze spokojem zwrócił się do Doja.
- kłótnią niczego nie zdziałany,tylko wszyscy będą skłóceni.
Dojo słysząc słowa żółto głowego mnicha spojżał na niego i z żalem mu odpowiedział wskazując łapą na przywódce i kimiko mierzących się wzrokiem.
- jak chcesz to powiedz to im.
Podczas tej kłótni ni stąd ni z zowąd Jack Spicer przeleciał mnichom nad głową na swoim helikopterze z plecaka trzymając w ręku Lodowe Ostrze i mówiąc kpiącym tonem w stronę mnichów i złowieszczo się śmiejąc.
- nara fajtłapy z Xiaolin.. hahaha..
.Omi widząc to wykrztusił z siebie tylko...
- no to kata...strofa..
Kimiko też zauważyła Spicera, mimo iż to nie była niczyja wina że Jack ukradł Wu, zwaliła całą winę na Rajmunda.
- gratulacje nasz wielki przywódco,twoja nieudolność kosztowała nas sgw.
Rajmundo nie dowierzając uszom że coś takiego usłyszał odpowiedział prawie tak samo dziewczynie.
- ja jestem winny!,to ty jesteś winna.
Dojo i Omi przyglądali się z wielkimi oczami zagładzie przyjaźni Kimiko i Rajmunda, mimo to Dojo złapał się za głowę gdyż wiedział że na samej kłótni się nie skończy i zaczął krzyczeć mówiąc przy tym.
- zaraz dojdzie do bójki !!!
Kimiko chciała zakończyć tą kłótnię raz a porządnie więc użyła najmniej spodziewanego po niej samej zdania.
- skoro tak stawiasz sprawę to właśnie że to tylko i wyłącznie twoje przywództwo do doprowadziło do utraty tego sgw!!!
Rajmundo wytrzeszczył oczy ze zdumienia, nie spodziewał się takich oskarżeń od przyjaciół a zwłaszcza od Kimiko z którą dość nie dawno na ten temat rozmawiał.
Na chwilę nastała niezręczna cisza,był słychać tylko lekki powiew chłodnego wiatru, dla Rajmunda te słowa były celnie wymierzonym ciosem w jego w pełni oddane Xiaolinowi i przyjaciołom serce, zamknął oczy i odpowiedział do przyjaciółki lecz mówił to tak cicho że musiał pomóc sobie wiatrem aby go usłyszała.
- skoro uważasz że moje decyzje są błędne, mijają się z celem i uważasz że jestem złym przywódcą to nie będę tobie i reszcie więcej zawadzał skoro jestem tylko kulą u nogi.
Rajmundo ruszył w przeciwną stronę niż jego przyjaciele, odchodząc tak coraz dalej od nich wyjął zza bluzy swój medalionik i przyglądał się na zamazane przez niego czyjeś imię, odchodząc tak jeszcze zdążył dopowiedzieć przez ramie.
.- wracam do domu do Rio,niech Fung znajdzie nowego przywódce skoro nie jestem dobrym przywódcą.
 Kimiko zaczęła powoli układać sobie słowa które bezmyślnie skierowała do przywódcy, po krótkiej chwili ścisnęło ją za gardło poczucie winy, sama siebie zaskoczyła tą bezsensowną wypowiedzią którą obdarowała Rajmunda gdyż nie myślała o nim tak jak powiedziała, mając nadzieje na zatrzymanie go krzyknęła w jego kierunku.
-raj czekaj!
Omi  widział jak przywódca odchodzi w kierunku lasu znajdującego się na zboczu wzgórza i także krzykną w jego kierunku mając nadzieję na zatrzymanie przyjaciela.
- przyjacielu Rajmundo wracaj!
Przywódca zniknął w ciemnym lesie,mnisi jedynie widzieli go jak wchodzi w głąb lasu i znika w jego ciemnościach.

Mnisi szukali  dobrych kilka godzin,dojo szukał Rajmunda z powietrza razem z omim, Clay szukał przywódcy na ziemi a mając moc ziemi mógł wykryć przyjaciela na dużą odległość, jednak jedyne co znajdował to spłoszone zwierzęta uciekające przed nim, zaś kimiko nie brała udziału w poszukiwaniach gdyż nie była w stanie cokolwiek zrobić i siedziała tak przez  półtorej godziny pod drzewem nie ruszając się nawet o centymetr.
Była na siebie wściekła za to co powiedziała przyjacielowi i w ogóle za jej zachowanie, miała tylko nadzieję że nie długo wróci.
Po kolejnych dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań mnisi wrócili do klasztoru z przygnębionymi minami i po opowiedzeniu całego zdarzenia mistrzowi fungowi rozproszyli się po klasztorze.
Kimiko domyślała się iż Rajmundo kłamał z tym wyjazdem do Rio i po prostu nie wychodzi ze swojego pokoju, miała już plan jak przeprosić Rajmunda w końcu on nie potrafi się na nią długo gniewać więc ruszyła w kierunku przedziału przywódcy, gdy stanęła przed wejściem zawahała się no bo w końcu on na pewno  wciąż jest na nią zły i... Westchnęła mówiąc przy tym.
- ech...dobra raz kozie śmierć.
 zapukała we framugę bo zamiast drzwi są zasłony, nie usłyszała odzewu właściciela i niepewnie odsunęła ją i wysunęła głowę za zasłonę jednocześnie zadając pytanie do właściciela tego przedziału.
-raj
Lecz to co zobaczyła zszokowało ją.

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 3.

Kolejny początek dnia w klasztorze Xiaolin, wszędzie cisza i spokój,ćwierkające ptaszki i lekki wiaterek.
Wszystko wyglądałoby jak we śnie gdyby nie Dojo, który dawał sygnał, uderzając w gong ustawiony na dziedzińcu klasztoru.że pora wstawać.
Zaspane twarze mnichów powoli zaczęły wyłaniać się ze swoich przedziałów,każdy z nich miął jeden cel, zabić albo udusić wrednego gada który jak zwykle budzi ich o 4:10, lecz jak zwykle Dojo w porę zdążył się ulotnić.
Bezradni i zaspani ruszyli do kuchni na śniadanie,oczywiście wcześniej nie obyło się bez kłótni kto pierwszy ma wejść do toalety aby się odświeżyć przed samym śniadaniem.
Mnisi weszli do kuchni, przygotowali sobie kanapki, coś do picia i usiedli do stołu aby spokojnie zjeść przepyszne śniadanko.     (Autor- Kurcze sam zrobiłem się głodny ^^)
Wszyscy siedzieli przy stole z nietęgimi minami no bo któż lubi wstawać tak wcześnie?
Omi zajadał się kanapkami, jedna po drugiej znikała w ustach małego mnicha,Clay też nie próżnował i tak samo się opychał krwistym befsztykiem z jego ulubionej knajpy, którą w zasadzie dość niedawno odwiedził i zrobił sobie małe zapasy w spiżarni tych że specjałów.jednak na chwilę przestał jeść gdyż zauważył Kimiko, która siedziała z miną która jakby mówiła ,,Nikogo nie ma w domu, zupełnie jak wtedy kiedy przychodzi kolej  Rajmunda na zmywanie naczyń".
Clay przypomniał sobie że wczoraj Kimiko  poszła szukać Rajmunda i nie wróciła za prędko, niewiele myśląc zadał przyjaciółce pytanie w tej sprawie.
- Kimiko czy znalazłaś wczoraj Rajmunda?
Kimiko w tym czasie siedziała na krześle z jedną ręką opartą o podbródek , zaś drugą przy pomocy łyżki bezcelowo mieszała w misce płatków owsianych utopionych w mleku,  zastanawiała się nad ostatnimi wydarzeniami które miały zajście w ostatnich tygodniach, jednak usłyszawszy słowa Claya otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na kowboja, jednak zabrakło jej czasu na zebranie myśli i przypomnieniu sobie o co koledze dokładnie chodziło,niepewnie zapytała o co chodzi.
- kogo?......a Raia? Tak wczoraj znalazłam go niedaleko w lesie.
Claya zaniepokoiła wiadomość iż przyjaciółka znalazła Rajmunda w lesie,ponieważ mogło mu się coś stać, chcąc dowiedzieć się nieco więcej informacji zapytał się przyjaciółki.
- coś się mu stało?
Kimiko słysząc to pytanie zamilkła na chwilę gdyż zaczęła sobie przypominać wczorajsze wydarzenia,
 przed jej oczami ukazała się scena kiedy Rajmundo ląduje z impetem w pobliskich krzakach i te parę momentów kiedy musiała mu przyłożyć żeby słuchał co ona ma do powiedzenia.
Przypominając sobie te krótkie chwile z dnia wczorajszego na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech lecz na tyle niewielki że Clay i Omi tego nie dostrzegli,ocknęła się z zamyślenia, wyjęła łyżkę z naczynia i zaczęła nią machać mówiąc przy tym zabawnym półgłosem.
- raczej nie...może Parę siniaków.
Dziewczyna ledwo co skończyła zdanie i chciała zacząć jeść swoją porcję płatków gdy do kuchni wparował zielony smok z dość niemile wyglądającą wysypką na łuskach.
Kimiko od razu odechciało się jeść, choć często widziała Doja w takim stanie gdy uaktywniało się nowe shen gong wu.
Dojo trzymał w łapie starożytny zwój shen gong wu,staną na odległość kilku metrów gdyż po porannej pobudce mógł oberwać,nie bał się Claya czy Omiego tylko Kimiko i jej wrzeszczenia na niego, jednak zaczął informować wojowników o pojawieniu się nowego Wu.
-Uwaga dzieciaki mamy na tapecie nowe Sheen gong wu, a..y...e co tak pachnie?
Zielony smok wyczuł bardzo smakowity zapach dochodzący ze stołu, upuścił zwój i w trybie natychmiastowym przyspieszonym ruszył w kierunku stołu,wskoczył na stół,podwiązał koniec obrusu ze stołu pod szyję,wziął w łapy nóż i widelec i skoczył na talerz z kanapkami,jednakże Kimiko go uprzedziła i odruchowo przykryła kanapki okrągłą pokrywką w kształcie miski, przy okazji krzycząc na Smoka.
- ani mi się waż!! Najpierw sgw.
Dojo spojżał na zakryte miską kanapeczki które już mogły być w jego łapkach,z żalem spojrzaał na dziewczynę i stanowczym głosem jej odpowiedział.
- powiedz to żołądkowi,nie lubi jak się go drażni.
Po tym zdaniu zaczął pokazywać na miejsce na łuskowatym ciele w którym prawdo podobnie znajdował się żołądek.
Będąc na środku stołu mógł widzieć każdego przyjaciela z osobna, rozglądał się po pomieszczeniu spojrzał na kimiko, potem na Claya i Omiego.
Jego uwagę przykuło puste miejsce przy stole które powinien zajmować ich przywódca,sam nie mogąc znaleźć odpowiedzi na brak Rajmunda spróbował się czegoś dowiedzieć od przyjaciół.
- a gdzie Rajmundo?
Omi doskonale wiedział co odpowiedzieć smokowi gdyż wychodząc ze swojego przedziału widział Rajmunda który spał plackiem rozłożony na swojej macie śliniąc się przy tym.
- ucina komara.
Dojo słysząc błąd w zdaniu omiego nie mógł się powstrzymać od poprawienia go.
- chyba przycina komara.
Kimiko złapała się za głowę, miała już dość słuchania tej prowadzącej donikąd rozmowy.
- dobra koniec tego bezsensownego dialogu. Omi (zwróciła się do malca) idz i obudź naszego śpiącego królewicza.
Mały mnich przystanął na propozycje przyjaciółki, choć bardzo chciał się dowiedzieć  o co chodziło z tym królewiczem, jednak widząc niezbyt sympatyczną minę przyjaciółki nie odezwał się i wybiegł w stronę pomieszczeń sypialnych.
Clay chcąc przerwać tą niezręczną ciszę zwrócił się do Doja z pytaniem o to nowe Wu.
- dojo a co to właściwie za wu?
Dojo usłyszawszy słowa kowboja odwiązał obrus z szyi, zeskoczył ze stołu i podpełzał do zwoju, otworzył go i zaczął streszczać informacje o tym shen gong wu.
- to sgw to lodowe ostrze.
Kimiko nie mogła się powstrzymać od wyrażenia swojego zdania na temat kolejnego do niczego nie potrzebnego kawałku złomu.
- kolejny kawałek żelastwa, nic nad zwyczajnego.
Dojo usłyszał to, spojrzał na dziewczynę z przymrużonymi oczami i kwaśną miną, chciał jej coś od powiedzieć jednak przymknął oko na jej uwagę i kontynuował czytanie ze zwoju.
- tak tylko że tym ostrzem nie da się zadać przeciwnikowi żadnych ran,jedynie jest go w stanie unieruchomić.
Clay wyraźnie był zainteresowany mocą tego przedmiotu,jednak chciał się dowiedzieć czegoś więcej od smoka.
- na jak długo?
Dojo zamknął zwój i spojrzał na kowboja z wyrzutem i od powiedział mu.
- to było 1500 lat temu, nie mam pojęcia na jak długo unieruchomisz nim przeciwnika.
-aaa!!aa!
W oddali budynku dało się usłyszeć donośny krzyk, mnisi domyślali się iż takowy krzyk dobiegał z pomieszczeń sypialnych a konkretnie z przedziału Rajmunda.
Ostatnimi czasy Omi uwielbia budzić Rajmunda na mokro, mnisi spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem.
Clay próbując powstrzymać śmiech spróbował zadać reszcie pytanie.
- jak myślicie  co Omi zrobił żeby go obudzić.
Dojo doskonale wiedział co od powiedzieć ponieważ najlepszym sposobem na obudzenie Rajmunda jest wmówienie mu że jeżeli nie wstanie to mistrz Fung każe mu zmywać naczynia przez okrągły miesiąc,zazwyczaj wyskakiwał wtedy jak oparzony ze swojego przedziału.
- stawiam na sarkazm,to najlepszy sposób.
Kimiko także była za sarkazmem i tak też od powiedziała.
Jeszcze przez pewien czas wszyscy w kuchni śmiali się nie mogąc przestać lecz chwilę później tuż za nimi pojawił się Omi z opanowaną i spokojną miną, lecz widząc wesołych przyjaciół z nie wiadomo jakiego powodu od razu się rozchmurzył i zapytał się o powód ich wesołości.
- czemu zawdzięczam taki znakomity humor u moich przyjaciół?
Ci na jego widok jeszcze bardziej pokładali się ze śmiechu. Jednak od razu się opanowali gdy zobaczyli mokrego przywódce w złym humorze.
Po jego minie można  było wywróżyć że chciał kogoś zabić, podszedł do małego mnicha,  chciał nagadać Omiemu za mokrą pobudkę lecz opanował się gdy zobaczył resztę drużyny zebraną w kuchni.
Spuścił wzrok i ruszył zaspanym krokiem w stronę lodówki.
Dojo widząc zaspane zgliszcza przywódcy grzebiące w lodówce nie zwlekał z czasem i zadał mu prościutkie pytanie.
- e...Rajmundo wiesz że mamy Sheen gong wu do zdobycia?
W tym czasie Rajmundo wyjął z lodówki kawałek pizzy i ruszył do stołu, usiadł na krześle i spokojnie zapytał się.
- tak, a jakie (wyraźnie zaspany)
Kimiko nie mogła uwierzyć że Rajmundo jeszcze może sobie tak po prostu spać więc wolała go obudzić prostą groźbą.
-Rajmundo pobudka!! Chcesz znowu oberwać?!!
Rajmundowi chwilę zajęło na zrozumienie słów przyjaciółki jednak wyłapawszy zdanie ,,chcesz znowu oberwać"natychmiastowo powrócił do żywych i krzyknął.
- no to na co jeszcze czekamy !?
Przywódca Zerwał się na równe nogi i wybiegł na dziedziniec  dojadając przy okazji kawałek pizzy której nie zdążył nawet sobie odgrzać,  tuż za nim popełzał dojo, niewiele więcej myśląc omi postąpił podobnie i pobiegł za Rajmundem.
-kimiko o co chodzi z tym że rai znowu oberwie.
Clay najwidoczniej nie mógł się powstrzymać od tego pytania gdyż sam nie wiedział o co dokładnie chodziło Kimiko, ona zaś odpowiedziała mu jedynie
- to długa historia.
 Opuściła kuchnię i ruszyła do swojego pokoju aby przygotować się do drogi, zaś Clay jeszcze przez chwile tak stał zastanawiając się nad czymś lecz nie chciał aby reszta drużyny na niego czekała i także ruszył w kierunku dziedzińca.

Na placu mnisi już prawie byli gotowi by wyruszyć po nowe wu.
- dojo masz nasze wu.?
-tam gdzie zawsze (odrzekł z entuzjazmem smok)
- Dobra drużyno lecimy.
Dojo zwiększył się do imponujących rozmiarów, wojownicy wdrapali się na smoka i przygotowali się do startu.
-gotowi?
I tak wystartowali w dziarskim nastroju.

Rozdział 2.

Kimiko odeszła Już dobrych kilkadziesiąt metrów od klasztoru w poszukiwaniu przywódcy. Wciąż zastanawiała się nad postępowaniem Rajmunda i tym dlaczego nikomu nie powiedział o tym że wychodzi po za klasztor. Idąc tak przez pewien czas wzdłuż murów otaczających klasztor trafiła na wydeptaną ścieżkę prowadzącą nad mały stawik.  W czasie wolnym razem z przyjaciółmi nad ten zbiornik wody popływać czy po prostu poleniuchować.
Kimiko wciąż podążała ścieżką, ciągle rozmyślała nad postępowaniem chłopaka ale też nad innymi ważnymi sprawami które miały miejsce całkiem niedawno. Pech chciał że przewróciła się o wyrastający z ziemi korzeń.
Podniosła się i otrzepała z kurzu który na niej zalegał, przez ten upadek coraz bardziej denerwowało ją to że nie może znaleźć Rajmunda, przez zaciśnięte zęby zaczęła pomału mówić do siebie.
- Niech ja go tylko znajdę, to mnie do końca życia  popamięta...
Stojąc tak w miejscu rozglądała się chwilkę w poszukiwaniu przyjaciela, jednak nic nie wskazywało na to że go tu znajdzie, zrezygnowana, zmęczona i wściekła ruszyła w drogę powrotną do klasztoru.
Wracała z opuszczoną w dół głową i smutną ale i zarazem nieco zdenerwowaną miną, idąc tak tą samą ścieżką spowrotem do reszty przyjaciół do jej uszu zaczął docierać ledwo słyszalny ale też spokojny rytm muzyki.
Jedyną osobą która miała w klasztorze mp3 był Rajmundo, więc sądziła iż to muzykę z jego odtwarzacza słyszy. Nie wiele więcej myśląc zboczyła ze ścieżki i ruszyła w stronę dobiegającego z oddali dźwięku. Z każdym metrem muzyka stawała się wyraźniejsza, już obmyślała plan jak na wrzeszczeć na Rajmunda za jego zniknięcie, lecz nie była do końca pewna czy osoba która słuchała muzyki to właśnie jej przywódca.
Dotarła do średniej wielkości drzewa z szeroko rozłożystymi gałęziami, domyślała się że ów tajemniczy ktoś znajduje się na tym właśnie drzewie, i w najlepsze słucha muzyki.
Uniosła głowę ku górze i ujrzała swojego przywódcę w zwykłym ubraniu, a konkretniej rzecz biorąc zielonych spodniach i białej bluzie z kapturem.
Rajmundo był wygodnie usadowiony na swojej gałęzi słuchał muzyki o niezrozumiałym sensie, jego mina była zamyślona, wsłuchana w rytmy muzyki. Nic poza plastikowym pudełkiem z bateryjką i słuchawkami nie widział lub nie chciał widzieć.
Kimiko w tym czasie zastanawiała się jak go ściągnąć z drzewa,  sama tam nie da rady wdrapać się a sztuki latania za pomocą swego żywiołu jeszcze nie opanowała, choć nie przyzna się do tego nikomu.
Podniósłwszy mały kamyk chciała nim rzucić w przywódcę lecz zrezygnowała, uznała to zbyt prostym i delikatnym sposobem na zwrócenie uwagi przywódcy, wyrzuciła kamyk. W tym momencie wpadła na genialny pomysł jak zaciągnąć Rajmunda z drzewa i to w odpowiednim dla tej sytuacji sposobie. Ustawiła się w pozycji do ataku...chwila skupienia...  Jeszcze tylko dodała..
- Już ja cie sprowadzę do parteru!
W tym momencie Smok Wiatru usłyszał urywek słów dziewczyny i zciągnął słuchawkę z ucha żeby usłyszeć co się na dole dzieje. lecz nie zdążył nic zrobić gdyż w tym momencie Kimiko jednym ale mocnym kopnięciem uderzyła w drzewo tak że przywódca ze swoją gałęzią spadł w pobliskie krzaki robiąc przy tym nieco hałasu. Po chwili z krzaków wydobył się Brazylijczyk i ze zdenerwowaniem zaczął mówić do Smoka Ognia, zaś ona jedynie z lekkim uśmiechem na ustach patrzyła na wygrzebującego się z gałęzi przywódcę.
- Zgłupiałaś kobieto?! O mało mnie nie zabiłaś!
Kimiko nie zważała na jego lamenty i krzyki,wiedziała że przywódca zasłużył sobie na to i tak też mu od powiedziała.
- Już ty mi się nie tłumacz, dobrze wiesz za co to było.
Rajmundo już nieco się uspokoił, lecz dalej nie mógł pozbierać myśli po nie miłym upadku, nie rozumiał zachowania przyjaciółki a także jej postępowania.
- A konkretniej za co?
Kimiko ręce opadły, chyba na prawdę już nie miała pojęcia czy ma do czynienia z istotą myślącą.
Dziewczyna oparła się o drzewo i zaczęła do niego mówić z pretensją.
- No tak! Przecież ty zawsze wstajesz z samego rana na trening, nie śpisz ile wlezie i zawsze wychodzisz gdzieś bez informacji do kąd!!
Z każdym słowem dziewczyna podnosiła głos, chłopak w tym samym czasie wyciągał zza bluzy gałęzie i liście które pozostały po lądowaniu na ziemi.
Kimiko zaczęła się przyglądać postępowaniu przywódcy a widząc jego niskie za interesownie tym co ma do powiedzenia po prostu się go zapytała.
 - Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!
Usłyszawszy pytanie przyjaciółki chłopak nie chciał się przyznawać że jej w ogóle nie słuchał.
- co?  tak jasne.
Kimiko była pewna że Rajmundo wcale jej nie słucha, znała już takie sytuacje w jego życiorysie, podeszła do niego i walnęła go w ramie.
- Ałła!?!! Kobieto litości. Mówiłem że słucham.
Z pretensją w głosie wydzierał się chłopak, łapiąc się jednocześnie za poszkodowane ramię. Kimiko z lekkim uśmiechem wróciła spowrotem pod drzewo, oparła się o nie dalej kontynuując rozmowę.
- skoro już słuchasz to odpowiedz mi na kilka pytań.
Rajmundo domyślał się o co chodzi, miał przeczucie że zaraz znowu oberwie za dotykanie jej rzeczy a w szczególności jej pamiętnika. Chcąc uniknąć tego pytania wyprzedził przyjaciółkę.
-  Jeżeli chodzi o twój pamiętnik to go nie dotykałem.
Kimiko w chwili wypowiedzi Rajmunda rozglądała się po okolicy nie skupiając się nad jego słowami, jednak dotarło do niej słowo pamiętnik.
Zareagowała natychmiast choć nie była pewna czy aby dobrze usłyszała.
- Że niby co?!?!
Rajmundo wytrzeszczył oczy ze zdumienia, po co się odzywał? Mógł to przecież przemilczeć gdyż może nie o to jej chodziło, zaczął nerwowo drapać się w  kark i zaniechał dalszej odpowiedzi na ten temat...
- Eee..yy.. Nie ważne.
Dziewczyna zrezygnowała z przyciśnięcia przywódcy na temat jej pamiętnika, sama nie wiedziała czy o to dokładnie mu chodziło, wróciła do sprawy jego wyjścia poza mury klasztoru i wejścia na drzewo.
- po co wlazłeś na to drzewo?
Kimiko zaczęła wskazywać na drzewo o które się opierała, chciała dowiedzieć się dlaczego tak nieopatrznie postąpił i nie przeszkodzi jej w tym nawet sam Mistrz Fung, lecz Rajmundo nie chciał jej powiedzieć prawdy i próbował jakoś ją odciągnąć od tego tematu.
- A ty po co tyle gadasz z Keiko na GG? Widziałaś ostatni rachunek za prąd? Parę dni temu widziałem Funga czytającego ten rachunek, normalnie na moich oczach broda mu zsiwiała.
Kimiko słysząc to posłała mu kolejną stójkę w ramie.
- Ja zadaje pytania, a Keiko się nie czepiaj i odpowiadaj na pytania bo będziesz chodził o kulach.
Dziewczyna z zabójczą miną pouczyła chłopaka zaś on sam po raz kolejny złapał się za już bolące od wcześniejszego uderzenia ramię, trzymając się za kończynę uniósł głowę i zaczął mówić w stronę nieba.
- Panie zlituj się nad nią bo nie wie co czyni.(wymamrotał po cichu) rozmasowując jednocześnie bolące ramie.
Kimiko znów nie usłyszała szeptu przywódcy.
- Co tam szepczesz?!
Przywódca miał już dość bólu ,lecz nie chciał mówić  nikomu o swoich problemach a zwłaszcza nie Smokowi Ognia. Od czasu kiedy został przywódcą nie potrafi z nią spokojnie rozmawiać, częściej niż zwykle wrzeszczy na niego już nie wspominając o siniakach na ręce które też jej zawdzięcza.
Zrezygnowany usiadł pod tym samym drzewem co Kimiko, wziął parę wdechów i zaczął p cichu opowiadać.
- Po prostu chciałem pobyć sam ze swoimi myślami, mam dość walczenia z tymi idiotami z Heylinu, i jeszcze ten mój awans na przywódce, jestem nim zaledwie od paru tygodni i dalej nie wiem czy chcę nim być, sądzę że Omi byłby Lepszym przywódcą niż ja.
Kimiko nie mogła uwierzyć w to co mówi jej przyjaciel. Nie sądziła że jest mu tak ciężko to sobie przyswoić że został wybrany na ich przywódce, choć każdy sądził że zostanie nim Omi, lecz to właśnie padło na Rajmunda.
Dziewczyna wiedziała jak Omi bardzo chciał zostać przywódcą, kiedy jednak  Rai został wybrany Omi był załamany, mimo to przyjął do wiadomości iż to on jest jego i całej czwórki przywódcą. Kilka razy widziała Smoka Wiatru który nie czuł się najlepiej  nosząc na sobie strój wojownika Shoku do walki a biedny Omi musiał na to patrzeć.
Japonka wiedząc to wszystko spróbowała jakoś poprawić humor Brazylijczykowi a najbardziej mu pomorze podnosząc go na duchu.
- Domyślam się że jest ci ciężko oswoić się z tym wszystkim i że robisz przykrość Omiemu kiedy nosisz strój shoku ale wiedz jedno, masz tu przyjaciół którzy zawsze tobie pomogą i będą wspierać cię w trudnych chwilach i nigdy cię nie opuszczą. A jeżeli chodzi o Omiego... Jest silny, poradzi sobie z tym tylko musi przezwyciężyć swoją dumę.
Rajmundo przysłuchiwał się temu co ma do powiedzenia jego przyjaciółka, lecz dalej sądził że nie do końca go rozumie.
- Ale zrozum ja sobie po prostu nie poradzę jako przywódca, przecież jako ostatni zostałem adeptem, te moje durne kawały i...Heylin.
Kimiko nie miała zamiaru odpuścić więc dalej próbowała przemówić Rajmundowi do rozsądku.
- Ale już ich przecież nie robisz, zmieniłeś się tak jak i my, przezwyciężyłeś swoje słabości, masz nas i nasze wsparcie a na dodatek wrednego Doja. Masz wszystko co potrzeba przywódcy.
 Rajmundo słuchał słów wydobywających się z ust dziewczyny, jednak mało go przekonywały.
- ale...
Kimiko domyślała się że raj znowu będzie się nad sobą użalać więc zaczęła stanowczo interweniować.
- Żadnego ale! A teraz wstawaj i bez gadania! Wracamy do klasztoru bo robi się późno.
Faktycznie rozmawiali trochę czasu, nie licząc poszukiwań prowadzonych przez profesjonalną grupę poszukiwawczo ratunkową Kimiko Corporaction i nieudanej próby zamachu na psychikę Rajmunda który cudem po upadku nic sobie nie zrobił.
Jednak przywódca nie chciał z stamtąd jeszcze odchodzić, był prawie pewny że Mistrz Fung wymyśli mu jakąś karę za jego zniknięcie, jednak z drugiej strony kiedyś musi wrócić do klasztoru.
- Ja tu chyba jeszcze zostanę.
Kimiko słysząc to wstała i z niesympatyczną miną mu zagroziła.
- Chcesz znowu oberwać?!
Po tym zdaniu Rajmundowi przypomniał mu się ostatni cios przyjaciółki w ramie.
- Chyba kolejnego bym nie wytrzymał.
Z wielkim trudem podniósł się z ziemi za pomocą jednej ręki gdyż druga ręka była tak poobijana że aż zdrętwiała.
Powoli ruszyli w stronę klasztoru jeszcze trochę rozmawiając o wszystkim i niczym.
Gdy dotarli reszta smoków już spała, sami uczynili podobnie rozdzielając się do swoich pokojów.
- Kimiko masz jakąś maść na rany i stłuczenia?

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 1.

Zwój 786
Wiele tysięcy kilometrów od miejsca w którym teraz się znajdujesz, istnieje pewien buddyjski klasztor, ukryty pomiędzy wysokimi, górskimi szczytami. Nie jest on jakoś pilnie strzeżony, lecz pozory mylą. Tam w tym najbardziej niedostępnym miejscu, szkoli się czwórka dzieci nieprzypadkowo wybranych przez los. Powiedziałem dzieci? Miałem na myśli wojowników, którzy to nie raz dowiedli swoich nadludzkich umiejętności i oddania sprawie jaką to jest chronienie całego świata przed złymi siłami, które tylko czekają na ich nieprzemyślany ruch. Zło nieustannie rośnie w siłę i coraz mocniej zaciska pętlę na szyi Xiaolinu. Czy jest szansa na uratowanie świata przed złem? Czy młode, Xiaolińskie smoki podołają temu zagrożeniu? Jak potoczy się ich los? Czy czeka nas 1500 lat ciemności?

                                                               M. Dashi



Spokojny ranek w klasztorze Xiaolin nie był żadną nowością, cisza, spokój i chwilowa równowaga między złem a dobrem. To atuty zawdzięczające swoje istnienie czwórce wybrańców których świętym obowiązkiem jest utrzymać harmonie i wyciszenie konfliktów między złem a dobrem. Bowiem równowaga ta nie musi być wieczna.

Kimiko wychodząc z budynku mieszkalnego ujrzała dwójkę przyjaciół trenujących już zapewne od paru godzin. Clay jak zwykle rozwijał swoje umiejętności zarzucania lassem a Omi zupełnie był pochłonięty ćwiczeniem nowego ataku które całkiem niedawno sam wymyślił,
- Hejka, zawołała na przywitanie.
Clay odruchowo przestał ćwiczyć usłyszawszy znajomy głos dobiegający zza jego pleców, obrócił się aby spojrzeć na nowo przybyłą osobę. Nie miał wątpliwości że tą osobą jest Smok Ognia:
- Witaj kowbojko!
Omi był tak  pochłonięty tym swoim nowym atakiem że nawet nie za uwarzył nowo przybyłej osoby,
Dziewczyna podeszła na odległość kilku metrów do  przyjaciół. Co ją lekko zdziwiło to brak ich przywódcy który powinien być ze swoimi podwładnymi i trenować razem z nimi. Rozejrzała się dookoła siebie w poszukiwaniu brakującej osoby lecz jedyne co zobaczyła to Doja który spał na swoim hamaku, rozwieszonym między dwoma małymi drzewkami.
Wodząc wzrokiem po placu treningowym nie dostrzegła Smoka Wiatru, nie wiedząc co ma dalej zrobić zwróciła się do Smoka ziemi:
- A gdzie Rajmundo?
Kowboj nie wiedział co od powiedzieć, sam nie miał pojęcia gdzie jest przywódca:
- Rano wyszedł poza mury klasztoru i do tej pory go nie widzieliśmy.
Smok Ognia nie mogła zrozumieć postępowania jej przyjaciela. Rajmundo przecież nigdy nie znikał bez informacji:
- Nie mówił dokąd idzie?
Clay bardzo chciał przyjaciółce jakoś pomóc, problem tkwił w tym iż nie wiedział jak. Poprawiając kapelusz odrzekł:
- Niestety nie.
Jak on może od tak sobie sam wychodzić bez informacji dokąd się wybiera?! Pomyślała.
- W dodatku to nie w jego stylu wstawać tak wcześnie.
Dziewczyna coraz bardziej rozmyślała nad postępowaniem ich przywódcy, próbowała znaleźć w tym jakiś sens, sensowny powód dla którego mógłby tak po prostu wyjść.
A może Raimunda ktoś porwał?! W końcu przywódca Xiaolinu jest teraz najważniejszym celem dla Heylinu. W międzyczasie Smok Ziemi przyglądał się zamyślonej twarzy przyjaciółki:
- Nas też to zdziwiło że tak wcześnie wstał.
Usłyszawszy to dziewczyna natychmiast oprzytomniała, złapała się za głowę i lekko nią pokręciła:
- Dobra! Idę go poszukać, jak go nie znajdę to trzeba będzie poinformować o tym Mistrza Funga. W końcu przywódca nie znika sobie od tak.
Ostatnim spojrzeniem obdarowała przyjaciół i ruszyła na poszukiwania Brazylijczyka. W głębi siebie miała nadzieje że jest cały i zdrowy. Nie dopuszczała do siebie myśli że coś mogło mu się stać. Chyba sama nie była pewna czemu się tak o niego martwi.