sobota, 5 grudnia 2015

Rozdział 32.

Nie miała żadnego pomysłu, żadnej drogi ucieczki, wszystko działo się tak szybko. Krzyk był jedynym co jej w tamtej chwili pozostało. Wydawało się że nic tego nie zatrzyma i że jej los został już przypieczętowany gdy nagle nastąpiło gwałtowne szarpnięcie do góry. Korzeń napiął się niczym struna. Zaskoczona Wojowniczka nie była w stanie przeciwstawić się prawom fizyki i utrzymać liany w dłoniach. Patrzyła jak oddala się od ściany, jak po chwili góra zamienia się miejscem z dołem. Zszokowana nie mogła z siebie wydusić żadnego dźwięku. kilka sekund później dziewczyna  poczuła kolejne, równie silne szarpnięcie lecz tym razem było ono ukierunkowane na jej lewą stopę. Świat w okół Smoka Ognia zaczął wirować we wszystkie kierunki. Przerażona i nieświadoma tego co się z nią dzieje krzyczała na całe gardło. Miała przeczucie że to koniec, że zaraz rozbije się o ziemię i stanie na przeciw stwórcy. To jednak nie nadchodziło, gdy wszystko ucichło a dziwne kołysanie osłabło Kimiko ostrożnie otworzyła oczy. Ręce bezwładnie wisiały jej nad głową co mogło znaczyć że nie runęła na ziemię a wciąż wisi w powietrzu. Ale dlaczego ma dłonie nad głową? Musiało minąć kilka minut nim Kimiko zdała sobie sprawę z tego w jakim jest położeniu i że zwisa nad urwiskiem głową w dół. Ale jak to się stało? Przecież nie potrafi latać ani nic w tym rodzaju. Z trudem uniosła głowę do góry by zobaczyć co ją ocaliło. Ku zdziwieniu okazało się iż jej lewa stopa zaplątała się w sfatygowany korzeń. Oceniwszy zgrubsza swą sytuację postanowiła czym prędzej podciągnąć się na uwięzionej kończynie a tym samym chwycić dłońmi roślinę i wydostać stopę z uścisku. Cieszyła się z tego że żyje i że będzie mogła przez to dokopać Brazylijczykowi lecz w takiej pozycji w jakiej się znajdowała  trudno było jej zebrać myśli dlatego też starała się nie okazywać emocji i jak najszybciej uwolnić kończynę. Gdy tylko to uczyniła skierowała wzrok do góry, musiała obmyśleć jakiś sensowny plan wspinaczki ażeby dostać się na górę.

niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 31. Cz. 14.

Teraz Kimiko nie mogła popełnić błędu, musiała perfekcyjnie trafić w skalny występ. Od momentu gdy puściła gałąź i wyskoczyła w powietrze miała wrażenie jakby świat zaczął zwalniać a jej skok trwał nie ułamek sekundy a znacznie dłużej. To było dosyć dziwne lecz niebieskooka wolała skupić się na swoim zadaniu. Była pewna swoich możliwości a determinacja związana z dostaniem się na szczyt tylko dodawała siły. Smok Ognia musiała za wszelką cenę tam wejść i znaleźć przywódcę. Plan był prosty, dostać się na szczyt i znaleźć drogę do wnętrza góry. Reszta zdawała się być oczywista choć jak to z planami zwykle bywa, nie zawsze idą po myśli. Gdy tylko opadła na półkę chciała złapać parę wdechów po wcześniejszych akrobacjach. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić półka na której stała nagle odłupała się i pociągnęła ją za sobą w dół zbocza. Zszokowana i zdezorientowana nie mogła zebrać myśli do kupy, zresztą kto w takiej chwili byłby w stanie trzeźwo myśleć? Z każdą sekundą nabierała prędkości, desperacko starała się chwycić jakiegoś kamienia czy zaczepić palcami o szczelinę w skale. Niestety działo się to zbyt szybko i każda próba była opóźniona albo kończyła się porażką. Nic nie było w stanie zatrzymać spadającej wojowniczki, coraz szybciej sunęła po zboczu w przepaść, wznosząc za sobą spore ilości skalnego pyłu. Mimo to Kimiko nie dawała za wygraną, nie raz potrafiła sobie poradzić ze znacznie większymi zagrożeniami. Kilka metrów pod sobą dostrzegła korzeń wyrastający ze szczeliny w skale, który można by powiedzieć że aż prosił się o chwycenie go. Ratunek dzięki kawałkowi uschniętej rośliny zdawał się być znikomy, lecz w takiej sytuacji każdy pomysł mógł się okazać tym właściwym. Nie było czasu na zastanawianie się czy to się uda czy też nie. Gdy tylko nadarzyła się okazja Dziewczyna chwyciła wysuszony korzeń. Ten jednak nie był w stanie przezwyciężyć ciężaru rozpędzonej wojowniczki, obumarłe pnącza które tkwiły w zwietrzałej skale nie miały żadnych szans na pozostanie na swym miejscu. Kimiko patrzyła jak roślina wypruwa się ze szczelin a szansa na ocalenie maleje z sekundy na sekundę. Nic nie mogła na to poradzić, nie taki był plan, nie tak to powinno się skończyć.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 30. Cz. 13.

Przed ostatecznym ciosem dziewczyna ocknęła się z przeraźliwym krzykiem. Zalana zimnym potem szybko usiadła. Co się stało? Gdzie jest? Nerwowo zaczęła szukać po okolicy ewentualnego zagrożenia. W pośpiechu lustrowała dłonie i twarz szukając dowodu że to nie był sen. Ku jej zdziwieniu na całym ciele nie nie było żadnych otarć ani zadrapań, Nawet kostka którą niby skręciła wydawała się być nienaruszona i w pełni sił. To wszystko stawało się dla niej coraz dziwniejsze.
- Przecież sobie tego nie wymyśliłam (Złapała się za głowę)
Nagle poczuła czyjąś dłoń na lewym ramieniu. Serce znów przyspieszyło swe bicie, dając tym samym kolejny zastrzyk adrenaliny. W przerażeniu chwyciła to coś i odrzuciła przed siebie. Bez zastanowienia wstała i przywołała swój żywioł, niczym rozwścieczona bestia chłonęła wzrokiem krzewy w które upadło to coś. Nie miała pojęcia z czym ma do czynienia. Czy to znów jakieś złudzenie? Coraz intensywniej skupiała wzrok na miejscu w którym poruszały się liście. Po chwili usłyszała czyjeś słowa:
- Jeśli w ten sposób traktujesz wszystkich swoich znajomych to ja im współczuje...
Ku jej zdziwieniu z owego miejsca wyłonił mały chłopczyk o ciemnozielonych oczach, trzymający w prawej dłoni małego misia. Na to zaskoczona i zdezorientowana dziewczyna nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa:
- Jaa...
Odwoławszy swą moc spuściła wzrok ku ziemi:
- To jest jakieś chore!
Malca zdziwiło zachowanie wojowniczki:
- Wszystko w porządku?
Kimiko złapała się za głowę i lekko nią potrząsnęła starając się poukładać ten bałagan myśli:
- Nic nie jest w porządku...
W między czasie chłopiec podszedł do ledwo stojącej Japonki i pomógł jej dostać się w pobliże zamkniętej bramy, prowadzącej do wnętrza góry. Usiadł on obok niej i oparł się o skalną ścianę:
- Leżałaś nieprzytomna przez dłuższy czas... Próbowałem cię jakoś obudzić ale bez skutku. Nie wyglądasz najlepiej...
Smok Ognia wolała małemu nic nie wspominać o uciążliwych omdleniach i dziwnych snach czy może raczej wizjach towarzyszących im. Czuła że starają się one zamącić jej w głowie.
Czyżby sprawka tego demona? Bądź co bądź jak na razie jest to jedyne co przychodziło jej na myśl. Ale skąd on wiedziałby że ona tu jest? Skoro jeszcze ani razu nie stanęła naprzeciw niego? Nawet nie ma pojęcia jak on wygląda. Jest duchem? Zwykłą chmurą czy może jednak posiada jakiś bardziej przyziemny wygląd?
W między czasie mały Rai z  nietęgą miną spoglądał  na zamknięte wejście:
- To co teraz? Wrót od zewnątrz nie da się otworzyć, próbowałem ale to nic nie dało.
Dziewczyna pomału dochodziła do siebie, wciąż jednak trzymała dłonie na twarzy:
- Guzik mnie to obchodzi, przyjaciół się nie zostawia samych sobie.
Kimiko była tym sfrustrowana, wszystko co na samym początku wydawało się być takie proste wcale takie nie było. I co teraz powinna zrobić? Ją i przywódcę dzieli kilkumetrowej grubości lita skała w której wykuwanie przejścia trwała by latami. To nie możliwe (Pomyślała).
To nie mogła być jedyna droga do środka, musi być inny sposób dostania się tam. Niestety nie potrafiła takiego sposobu dostrzec.
Chcąc dać upust złości zrodzonej z niemożności dotarcia do Brazylijczyka uderzyła pięścią w ścianę za sobą. To zaskutkowało usypaniem się drobnych kamyków ze skarpy nad nią. Nie chcąc zostać uderzona przez spadający odruchowo chwyciła małego i szarpnęła za sobą odsuwając się z niebezpiecznego miejsca. Na to malec rzucił w stronę dziewczyny posępne spojrzenie:
- Wiesz... Odkąd tu jesteś zauważyłem że przesadzasz z używaniem siły (z pretensją w głosie).
Tymczasem Kimiko wytrzepywała pył ze swych kruczoczarnych włosów. Nie spodziewała się że siedzenie pod ścianą może być tak niebezpieczne. Prawdę mówiąc była z lekka zaskoczona iż drobne uderzenie w skałę mogło spowodować tak gwałtowne osunięcie się lawiny kamieni. Skierowawszy wzrok na miejsce z którego pojawiło się zagrożenie spostrzegła coś co nie pasowało do skalistego krajobrazu.
Czarna, pół okrągła plama a raczej wnęka w skale, która posiadała cechy wydrążonej przez człowiek jaskini prowadzącej gdzieś do wnętrza góry. Przykładając lewą dłoń do czoła dokładniej zaczęła lustrować tamtą szczelinę, jednocześnie odpowiadając małemu:
- Są też tego pozytywne skutki...
Wskazała palcem na ową wnękę po czym jeszcze mocniej skupiła na niej wzrok.
Lecz pytanie nasuwało się jedno. Jak u diabła można się tam dostać? Przecież to dobre paręnaście metrów nad ziemią. Po krótkim rozpoznaniu po okolicy i na to znalazł się sposób. Po drugiej stronie ścieżki prowadzącej pod wrota znajdował się uschnięty pień, prawdopodobnie pozostałość po ogromnej roślinie która kiedyś mogła mieć nawet kilkadziesiąt metrów. Dowodem na jej wielkość zostały drobne szczeliny we wzgórzu które mogły zostać po konarach które otulały tę stronę góry, lecz teraz pozostał po nim już tylko suchy pień. Mimo to Smok Ognia miała pewien plan, nie co ryzykowny ale postanowiła go podjąć.
Tusz za nią z dużym zaciekawieniem podążał Rai, ciekawiło go co dziewczyna chce zrobić:
- Chyba nie myślisz tam wejść po tym? Jest wiele innych prostszych sposobów na skręcenie karku niż upadek z wysokości...
Japonka miała gdzieś słowa zielonookiego, musi choć spróbować tam dotrzeć:
- Nic mi nie będzie, poradzę sobie.Jej słowa nie do końca przekonały małego, lecz cóż on mógł zrobić by ją zatrzymać? Patrzył jak Smok Ognia zbliża się do uschniętego drzewa:
- Co zrobisz jak już go znajdziesz?
Kimiko podeszła do obumarłej rośliny: - Zgotuje mu tam takie piekło że sam będzie chciał się opamiętać...
Spojrzała na wysoko ułożone konary:
- Zaczekaj!
Jak na zawołanie popatrzyła na chłopca, on zaś podszedł do niej:
- Weź go ze sobą (wysunął przed siebie pluszową zabawkę)
Dziewczyna popatrzyła na malca ze zdziwieniem:
- Po co mi on? Będzie mnie tylko spowalniał...
Mimo słów niechęci mały nie rezygnował, przeciągle patrzył w oczy dziewczyny. Niewinne spojrzenie malutkich, zielonych oczu nie długo musiało przekonywać Wojowniczki jakoś nie mogła na to spojrzenie odmówić:
- Dobra, wygrałeś...
Wziąwszy rozbieg wbiegła nieco po pionowej ścianie na wysokość półtora metra, następnie odbiła się od niej do tyłu i wskoczyła na gałąź owego drzewa znajdującego się tusz za nią. Obróciwszy się spowrotem w kierunku ściany rozbujała się na konarze po czym skoczyła w stronę ściany by po zetknięciu się z nią, ponownie odskoczyć na nieco wyższą gałąź niż przedtem. Ponawiając te ruchy jeszcze kilka razy w końcu dotarła na ostatnią w miarę solidną gałąź. Patrząc w kierunku skarpy dostrzegła niewielką, skalną półkę lecz trudno było jej ocenić czy ją ona utrzyma. Nie mogła się zbyt długo zastanawiać ze względu na trzeszczący konar na którym zawisła. Powrotu nie ma (pomyślała) więc musiała zaryzykować. Wykonując dwa pełne obroty w koło gałęzi puściła ją lecąc w stronę półki...


środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 29. Cz 12.

- Hej! Nawet nie próbuj mi tu zasypiać!
Usłyszawszy przytłumiony głos podniosła głowę i z rozmazanego otoczenia próbowała uchwycić zarys Smoka Wiatru. W tym samym czasie uwagę samego przywódcy przykuła czyjaś obecność.
- Proszę... Proszę... A kogóż to moje oczy widzą...
Po całym ciele przywódcy przeszły dreszcze. Jednak szybko to stłumił i ustawił się do walki, osłaniając tym samym dziewczynę:
- Czego chcesz!
Tusz za jego plecami z ciemności zaczęły się wyłaniać dzikie koty które pomału go otaczały.
- Doskonale wiesz czego pragnę... I dostanę to...
Smok Wiatru odruchowo załapał się za przedmiot wiszący na jego szyi zdradzając tym samym wrogowi jego położenie:
- Niedoczekanie twoje!
Wtedy to koty skoczyły na chłopaka prowadzone rządzą krwi. Przywódca nie miał zamiaru przegrać, szybko umknął z drogi tygrysa i korzystając z okazji przywołał swój żywioł:
- Wiatr!!!
Jednak niezbyt precyzyjnie ocenił czas swojego ruchu i został odrzucony kilka metrów do tyłu przez kociego wojownika. Mimo to szybko stanął na nogi i ponownie ruszył na rozpędzoną szarżę. Unikając pierwszych trzech kotów uskoczył w lewo i posłał nokautujący cios znajdującemu się tam tygrysowi. Następnie rozprawił się z kolejnym i kolejnym, każdego z osobna kompletnie wyłączając z walki. Któregoś z kolei chwycił za ogon i przyciągnął do siebie aby chwilę później go wykopać w resztę agresorów.
- Całkiem nieźle jak na śmiertelnika - Odezwał się...  - Ale co powiesz na to?
Jedno pstryknięcie palcami i natychmiast pojawili się nowi... 30 może 40.
Lecz przywódca nic sobie z ich liczebności nie robił:
- Rób co chcesz... I tak nie wygrasz!

Kilkanaście metrów dalej Smok Ognia nie miała pojęcia co się dzieje. Próbowała coś wyłapać z rozmazanego świata, cokolwiek co powiedziałoby jej gdzie jest przywódca. Resztkami sił próbowała skoncentrować wzrok przed sobą żeby choć na chwilę się rozejrzeć:
- Aaaa!!! Aaa!! Puszczaj!!! Nieee!!!
To zadziałało na Kimiko jak kubeł lodowatej wody:
- Raimundo?
Nie otrzymała odpowiedzi a jedynie kolejne krzyki które równie szybko zamilkły.
Poczuła jakby serce jej na chwilę stanęło i zaczęło podchodzić do góry niczym ostry kamień... Przerażona obróciła się na lewy bok i zaczęła czołgać w stronę z którego po raz ostatni usłyszała przywódcę. Najczarniejsze wizje zaczęły nachodzić dziewczynę, próbowała za wszelką cenę znaleźć przywódcę ale nic nie mogła dostrzec:
- Na litość boską odezwij się!
Cisza... Kompletna cisza w którą wkomponowały się spadające krople deszczu. Mimo to nie zrezygnowała i dalej ciągnąc po ziemi zranioną nogę szukała Brazylijczyka. Dopiero po minucie do jej uszu zaczęły docierać czyjeś kroki i rozbryzgującą się pod nimi wodę. Owa osoba w końcu znalazła się nad Japonką która odruchowo uniosła głowę ku górze. Napastnik przez krótką chwilę stał i patrzył na zdezorientowanego Smoka Ognia:
- Czas wreszcie wytępić to robactwo...
Uniósł on coś na kształt włóczni aż pod niebo po czym z całej siły cisnął w Kimiko.

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 28. Cz. 11.

- Czekaj!
Nie zważając na wołanie przywódcy wbiegła w leśną gęstwinę. Drzewa pojawiały się i znikały za rozżaloną dziewczyną. To wyglądało jak ucieczka przed najgorszym złem jakie mogłaby sobie wtedy wyobrazić. Sto, pięćset, tysiąc metrów już przebiegniętych a mimo to wciąż biegła przed siebie, jakby próbowała uciec poza krawędź świata. Wykończona z trudem omijała kolejne przeszkody na drodze. Drzewa, ostre krzewy, niewielkie rozpadliny stawały się coraz większym utrudnieniem dla Kimiko. Uciec przed rzeczywistością, utopić krzyk w morzu ciszy, Zaznać spokoju to tylko kilka powodów jej zachowania. W międzyczasie z gęstych koron drzew zaczęły spływać krople wody które zapewne świadczyły o nadchodzącej ulewie. Lecz Smok Ognia miała to gdzieś i wciąż biegła przed siebie. Łzy zaczęły się mieszać z kroplami deszczu, resztki makijażu spływały po twarzy tworząc wielobarwne wzory. Przemoczone, pełne drobnych gałązek i liści włosy, pozbawione swoich kucyków były rozszarpywane przez krzewy. Ile jeszcze? Ile musi przebiec żeby uciec przed niechcianą rzeczywistością? Choć zmęczenie coraz bardziej doskwierało i nawet w głębi duszy pragnęła się zatrzymać to tego nie mogła uczynić. Jakby jakaś dziwna siła nią kierowała. W końcu rozmoczony grunt okazał przed dziewczyną pewien rodzaj łaski. Jedna źle postawiona noga i jeden śliski korzeń zagwarantowały Japonce iście bolesny upadek. Począwszy straciła orientację... Co się stało? Gdzie jest? Wszystkie kolory przyrody przysłoniła delikatna mgiełka która momentalnie pojawiła się na jej oczach. Krótko po tym przenikliwy ból jeszcze bardziej zamroczył Japonkę.
Przez kilka minut skulona w kłębek leżała na przesiąkniętej do cna ziemi majacząc coś pod nosem:
- To nie jest prawdziwe... To nie jest...
Otarłszy twarz zabłoconym i skrajnie przemoczonym rękawem starała się zlokalizować swoje położenie. Skąd biegła? I w którą stronę? Daleko jest od klasztoru?
Nieprzewidziany ruch ponownie obudził przeszywający całe ciało ból, który jak później spostrzegła skupiał się w okolicy lewej kostki. Resztkami sił podczołgała się do najbliższego drzewa i oparła o nie. Podkulając zdrową kończynę i odgrodziwszy się dłońmi od ponuro wyglądających pni drzew znów popadła w płacz. Mocno poszarpana i ociekająca z nadmiaru wody tunika nie dawała jakiejkolwiek ochrony przed deszczem a nic nie wskazywało na rychłą poprawę pogody.
Rozbijające się o liście krople zagłuszały delikatne pociągnięcia nosem Smoka Ognia. Zbliżającą się noc chyba spędzi tutaj - pomyślała.
I wtedy nad jej głową deszcz ustał, jakby zlitował się nad wojowniczką. Zaskoczona tą anomalią skierowała wzrok ku górze, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić w tymże celu została czymś okryta. Dopiero później spostrzegła iż jest to płaszcz przeciwdeszczowy:
- Nic ci nie jest?
Ten głos rozpoznałaby wszędzie:
- Wynoś się! Nie chcę cie widzieć!
Lecz Brazylijczyk nie usłuchał, przyklęk przed dziewczyną i skruszonym głosem dodał:
- Jeżeli chodzi o tamten numer z chodzeniem po linie to przepraszam. Nie powinienem był cie straszyć...
Mimo to Kimiko zrozpaczonym głosem wydzierała się na Smoka wiatru:
- Ty nie jesteś prawdziwy! To wszystko nie jest prawdziwe! To nie jest realny świat! Jesteś zwykłym snem i tyle!!!
Przywódca poczuł się tymi słowami urażony. Szybko stwierdził że coś się dziewczynie pokręciło i bierze go za jakieś halucynacje czy inne czary. Już miał wziąć Kimiko za rękę i sprowadzić ją do Mistrza Funa który może by coś poradził na to jej dziwne zachowanie. Lecz nie uczynił tego, przyjrzał się dosyć dziwnemu usadowieniu przyjaciółki która cały czas trzymała lewą nogę w okolicach uda. Mając pewne podejrzenia przysunął się bliżej zasłanianej kończyny. Delikatnie uniósł jej stopę kilka centymetrów nad ziemię i zaczął rozwiązywać rzemyk utrzymujący but na swym miejscu.
Mimo to Smok Ognia nie protestowała. Wycieńczenie nie pozwalało jej dalej krzyczeć na chłopaka. W międzyczasie Brazylijczyk ostrożnie usunął sandał ze stopy i podwinął nieco pończochę by ocenić rozmiar kontuzji:
- Coś ty kobieto narobiła?!
W miarę możliwości starał się nie sprawiać niepotrzebnego bólu przyjaciółce ale musiał coś tymczasowo zaradzić, przynajmniej do czasu powrotu do klasztoru:
- Gdyby dziecinka nie skakała to by stópki nie złamała - Odrzekł zaczepnym tonem.
Złamana?! - Niechcący pomyślała na głos...
- Skręcona... - Surowszym głosem sprostował swoją wcześniejszą odpowiedź..
Po tych słowach wojowniczka oparła głowę o pień za sobą i przymknęła nieco oczy:

niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 27. Cz. 10.

Potężne trzaśnięcie kamiennych wrót rozniosło swe echo po okolicy.Poturbowana dziewczyna odruchowo rzuciła się na kammiennoą bramę:
- Raimundo!!! Nie rób nam tego!!! Nie zostawiaj nas!
Z całych sił próbowała jakoś otworzyć ją ale nic to nie pomagało.
Osunąwszy się na ziemię, skąpana we łzach dodała cichym głosem:
- Nie zostawiaj...
Nim dokończyła zdanie opadła na ziemię tracąc przytomność.
Dopiero po kilkunastu minutach ocknęła się w jakimś dziwnym miejscu.
Próbując sobie przypomnieć co się stało uniosła się i przetarła oczy.
Smok Ognia stała gdzieś w ogromnym ogrodzie pełnym krzewów o blado różowych kwiatach. To miejsce wydawało się jej dziwnie znajome. Przed sobą w odległości jakichś kilkunastu metrów dostrzegła Przywódcę który wydawałoby się chodził po niebie. Dziewczyna podeszła bliżej by dokładniej się temu przyjrzeć.
Nawet ją nie zastanawiało jakim cudem tu trafiła i czy to co teraz ma tu miejsce jest tylko złudzeniem. A może to co wcześniej się działo było tylko snem? Po krótkim spacerze dotarła do wyznaczonego miejsca, przysłaniając dłonią oczy przed palącym słońcem znów dostrzegła w górze swego przyjaciela. Okazało się że  Raimundo nie latał jak wcześniej spostrzegła a po prostu chodził po linie zawieszonej pomiędzy dwoma drewnianymi słupami. Pierwsza myśl jaka do niej dotarła to fakt że przecież Rai zanim trafił do klasztoru był zwykłym cyrkowcem i pewnie zatęsknił za dawnym życiem. Lecz jego oczy zasłonięte czarną przepaską nie wróżyło za dobrze:
- To niemożliwe - Pomyślała - Do reszty stracił rozum...
Smok Wiatru prawdopodobnie nawet  nie miał pojęcia iż jest obserwowany. Każdy swój kolejny krok wydawał się być w 100% przemyślany. W połowie drogi na drugi koniec liny przystanął na chwilę. Wcisnąwszy linę pod sobą między dwa pierwsze palce u stóp mocno je zacisnął. Stojąc tak w zupełnej ciszy rozłożył dłonie na boki wciąż utrzymując równowagę. Delikatny wiaterek ustał dając tym samym sposobność wykonania akrobacji. Przerażona dziewczyna widziała jak chłopak stopniowo przechyla się na lewą stronę. Nie chcąc patrzeć na jego upadek zasłoniła dłonią oczy. W tym czasie przywódca wykonał pełny obrót wokół liny a wróciwszy do pozycji wyjściowej puścił sznur wylatując tym samym parę metrów w górę. Kilka efektownych obrotów w powietrzu, podwójne salto w tył i perfekcyjne lądowanie spowrotem na linie:
- Wciąż nie wyszedłem z wprawy - Spostrzegł - Jeszcze tylko...
Nie dokończył tej myśli gdyż jego wyostrzone zmysły wyczuły czyjąś obecność w pobliżu. Czyżby ktoś z Heylinu mnie obserwował?
Poczynając od głębokiego wdechu, jednym ruchem dłoni nakazał swojemu żywiołowi wywołać silniejszy podmuch wiatru, który miał za zadanie zdemaskować nieproszonego gościa.
Mając pewne podejrzenia co do tożsamości tajemniczego obserwatora postanowił go trochę wystraszyć. Dziewczyna nagle została uniesiona przez żywioł na jeden ze słupów:
- Do reszty zgłupiałeś?! Masz mnie natychmiast spowrotem zabrać na dół! Kapujesz?!
Wykonując kilka zgrabnych obrotów przeskoczył na koniec liny gdzie znajdowała się dziewczyna. Odwiązując z tyłu głowy opaskę, zabawnym tonem zwrócił się do niej:
- Ładnie to tak podglądać?
Smok Ognia nie mając żadnego wytłumaczenia na swoje postępowanie, kilkukrotnie się zająkała.
Na to brazyliczyk wysunął lewą dłoń w jej kierunku uśmiechnął się zawadiacko:
- Choć... To proste...
Japonka miała złe przeczucia co do słów chłopaka:
- Ale...
Widząc niepewność w jej oczach, dodał delikatnym ale stanowczym głosem:
- Zaufaj...
Nim Smok Ognia się zorientowała, już stała na kilkucentymetrowej szerokości linie. Przywódca cały czas trzymając dziewczynę za dłoń pomału prowadził ją na sam środek sznura.
Spoglądając na nieco zdezorientowaną Japonkę uśmiechnął się:
- Widzisz? Mówiłem ci... To prostsze niż walka ze Spicerem...
Kimiko odwzajemniła uśmiech którego potem gorzko pożałowała:
- Czekaj! Nie zostaw...
Puściwszy dłoń dziewczyny Raimundo oddalił się od niej na kilka kroków:
- Nie panikuj a nie spadniesz... A teraz idź w moim kierunku...
W tamtej chwili Smok Ognia miała ochotę złapać się czegokolwiek co uchroniłoby ją przed bolesnym upadkiem. Problem tkwił w tym iż stała na samym środku liny, kilka metrów nad ziemią:
- Jak przeżyje to cie zabiję!!!
- Co za matoł! - Pomyślała - Zaufaj takiemu a zaraz skończysz w gipsie...
Wciąż stojąc w miejscu z całych sił starała się utrzymać równowagę. Mimo to Raimundo dalej z lekkim uśmiechem spoglądał na podenerwowaną przyjaciółkę:
- No idziesz czy nie?! W razie czego złapie cie!
Starając się unikać przechyłów z pretensją odkrzyknęła Brazylijczykowi:
- Idź do diabła! Cyrkowy pajacu! Nigdzie się nie rusz...
Widząc iż dziewczyna zaraz straci równowagę delikatnie zeskoczył z liny i przy pomocy swojego żywiołu bezpiecznie wylądował na ziemi. W tym samym czasie Smok Ognia doszczętnie straciła równowagę bezwładnie spadając w dół. Zaciskając powieki i krzycząc na całe gardło czekała na nieuchronne zderzenie z ziemią. Minęło 5 sekund... I kolejne pięć ale kontakt z twardym podłożem nie następował:
- Hej... Wszystko gra?
Otworzywszy powieki, w blasku słońca dostrzegła lekko zmartwioną twarz Wojownika Shoku:
- Mówiłem że cię złapię...
Zdając sobie sprawę iż tkwi w ramionach Smoka Wiatru zaczerwieniła się.
Lecz po chwili te rumieńce zniknęły, uświadomiwszy coś sobie przyzwała swój żywioł zmuszając tym samym przywódcę do upuszczenia jej:
- Ała!!! Zgłupiałaś kobieto?! - Z  całej siły chłopak wymachiwał rękoma starając się stłumić ból.
W między czasie Smok Ognia podniosła się z ziemi:
- Odejdź ode mnie!!!
Brazylijczyk nie miał bladego pojęcia co zrobił źle i czemu dziewczyna go zaatakowała:
- O czym ty gadasz?! Czekaj!
Japonka zaczęła uciekać w kierunku najbliższych drzew.



niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 26. Cz. 9.

Z każdą sekundą odgłos kroków stawał się coraz wyraźniejszy. Jak na zawołanie w piersi dziewczyny serce przyspieszyło swe bicie. Pragnienie dostrzeżenia sylwetki swego przyjaciela nie dawało spokoju. Kroki ucichły, zagłuszający je dźwięk skrzypiących zawiasów był nie do zniesienia. Kimiko ukradkiem spoglądała uśmiechniętego chłopca jednocześnie zastanawiając się nad pierwszymi słowami które powinna skierować do Smoka Wiatru. Silne trzaśnięcie drzwi sprawiło iż Japonka nieco straciła na pewności siebie. Wpatrując się w ciemności próbowała zlokalizować skąd dobiegają te głosy. Nie musiała zbyt długo wytężać wzroku aby dostrzec w ciemnościach przed nią parę oczu o czerwonym zabarwieniu. Już samo to mogłoby świadczyć o złych zamiarach tajemniczego osobnika. Przetarłszy oczy ze zdumienia spróbowała jeszcze  raz odnaleźć owe czerwone punkty. Jednak zamiast tego w tamtym miejscu z zaciemnionej części sali wyłoniła się postać dobrze znajomej osoby. Wojownik Shoku podszedł bliżej krawędzi schodów aby spojrzeć na przybyszów. Widząc mniejszego siebie delikatnie uśmiechnął się w jego kierunku:
- Już miałem cię iść szukać! Na przyszłość mów gdzie się wybierasz.
Radość z widoku malca nie trwała za długo. Dostrzegłszy Dziewczynę opuścił go dobry nastrój:
- Czy nie prosiłem cię o niesprowadzanie nieznajomych do mnie?
Zanim malec zdążył się wytłumaczyć wtrąciła się Japonka:
- Rai! Wszystko wporządku? Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
Przywódca w lekkim podenerwowaniu odpowiedział:
- I po co?! Czuje się świetnie, prawdę mówiąc jest mi o wiele lepiej bez was!
Dziewczyna nie rozumiała. Czyżby Raimundo wiedział co się dzieje w realnym świecie a mimo to nic z tym nie robi? Od tak pozwala siłom zła na atakowanie klasztoru? Znowu sprzymierzył się z Heylinem? To wszystko wydawało się jej dziwne i niezrozumiałe:
- Wytłumacz mi łaskawie co ty wyprawiasz? Nie możesz sobie od tak...
Brazylijczyk nie miał ochoty na wysłuchiwanie dziewczyny:
- Jak zaraz nie przestanie gadać to coś jej zrobię - wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
Odwróciwszy się ruszył w głąb przyciemnionej części sali:
- Mam masę roboty więc łaskawie opuść moją głowę i nigdy tu nie wracaj!
Kimiko nie dawała za wygraną, nie teraz kiedy jest tak blisko celu. Zerwawszy się na równe nogi ruszyła ku schodom. Błyskawicznie rozpoczęła wspinaczkę po stopniach na sam szczyt:
- Raimundo proszę wysłuchaj mnie... Co chwila spoglądała na oddalającego się przywódcę.
Po chwili brazylijczyk odezwał się:
- Nie mam najmniejszej ochoty z tobą gadać!
Z każdym słowem głos przywódcy był coraz głośniejszy, jego brazylijski akcent stawał się coraz mniej wyrazisty a oczy z wściekłości zaczęły przybierać czerwoną barwę. Smok Wiatru był u kresu swoich nerwów które w każdej chwili mogły dać upust swojej mocy. Kimiko to nic a nic nie wzruszało, gdy tylko dotarła na samą górę stanęła naprzeciw przywódcy:
- Rai! Błagam cię, oprzytomniej!
Chłopak stracił cierpliwość, wykonując kilka prostych ruchów dłońmi przywołał swój żywioł.
Wiatr delikatnie wirował wokoło Przywódcy zaś jego włosy wkomponowały się w ruchy powietrza.
Oczy stały się w połowie czerwone a w drugiej połowie zielone, w tym samym momencie zaatakował  Kimiko swoim żywiołem wyrzucając ją do tyłu:
- Wynoście się oboje!!!
Potęga wiatru była nienaturalnie wielka, nawet jak na samego Wojownika Shoku. Podmuch przeciągnął opierającą się żywiołowi dziewczynę i małego Raia po całej długości sali. Oboje w końcu wylądowali za dobrze znaną Bramą która chwilę potem odcięła dostęp do Przywódcy.




Ponieważ nie jestem dobrym mówcą powiem krótko... Cieszę się że wytrwałem z blogiem okrąglutki, 12 miesięczny rok ;) Rok który przez cały czas traktowałem jako sprawdzenie się w roli pisarza i swojej determinacji względem tworzenia tej historii i własnych umiejętności pisarskich. Co prawda opowiadanie wciąż nie klei się w pewnych momentach a błędy same stąd uciekają przez swoją nadmierną liczbę. Planuję jeszcze bardzo, bardzo długo prowadzić tą historię która zostanie zakończona... Nigdy się nad tym nie zastanawiałem i raczej się nie zanosi abym w ogóle o tym myślał ;D Moje opcio nie jest idealne ani nawet przyzwoite ale i tak je K....m xDD

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 25. Cz. 8.

Sala była bardzo wszechstronna.  Z łatwością mógłby się tam zmieścić cały Xiaoliński klasztor i mury otaczające go. Jej wnętrze było usłane przepięknymi, złotymi zdobieniami na ścianach, suficie i wszystkich 18 kolumnach które pełniły rolę podtrzymywania stropu. Wypolerowana na wysoki połysk posadzka w całości wykonana z ciemnej barwy marmuru iluminowała gwieździste niebo. Na środku sali został ułożony jasno fioletowy dywan ze złotymi obramowaniami. Wiódł on od drzwi wejściowych aż na drugi koniec tego pomieszczenia. Ściany pokoju także były wykonane z marmuru, jednakże ten nie miał połysku. Po obu stronach pokoju zostały ustawione najprzeróżniejsze automaty do gier i inne rozrywkowe sprzęty. Cztery wielkie stoły do bilardu w pełni przygotowane do rozgrywek, dwa mini boiska do koszykówki. Dwa boiska do futbolu, tor dla deskorolek, boisko służące do gry w hokeja, specjalny spływ do mini surfingu i wiele, wiele, wiele innych ciekawych, rozrywkowych zabawek mających na celu uprzyjemnienie wolnego czasu ich właściciela.
Kimiko i Mały Rai podążali wytyczoną przez gładki materiał drogą aż na drugi koniec sali. Dookoła dwójki rozchodziły się przeróżniste dźwięki wydobywające się z uruchomionych gier. Na prawie każdym z ekranów były wyświetlane najlepsze uzyskane wyniki przez graczy. Ku zdziwieniu dziewczyny były pokazywane tylko i wyłącznie wyniki z podpisem ,,Raimundo Win"
Idąc dalej naprzód Smok ognia dostrzegła trzy stojące w rzędzie gry o nazwie ,,Błotne zombie 1, 2 i 3" Niby nic w tym nadzwyczajnego gdyby nie to że jest to ulubiona gra Kimiko i w zasadzie Raimunda.
Tuż obok stał kolejny automat do gry z tym że ten był zatytułowany ,,Xiaolin" Zaciekawiona dziewczyna podeszła do owej, przypominającej pionowy prostokąt maszyny. Na jej bokach znajdowały się wizerunki wszystkich jej przyjaciół. Raimunda, Claya, Omiego, Doja a nawet i Mistrza Funga. Ale także były tam wymalowane postaci z Heylinu: J. Spicer, Wuya, Chase Young.
Japonka nigdy wcześniej nie widziała tak zatytułowanej gry. Ciekawość wzięła górę a prawa dłoń dziewczyny powędrowała do przycisku zasilania i nacisnęła go. Przy okazji Mały Rai podszedł do dziewczyny i z całej siły próbował odciągnąć ją:
- Nie czas na granie... Nie po to tu przyszliśmy!
Smok Ognia nie rozumiała chłopca. Przecież pięć minut przy grze nie zrobi dużej różnicy.
Po krótkiej chwili wyczekiwania gra uruchomiła się a na ekranie pojawiły się wszystkie postacie które były pokazane na bokach maszyny. Dziewczyna wybrała swoją własną postać, kolejnym krokiem było wybranie rodzaju kija bejsbolowego i jego koloru. Kimiko nie rozumiała o co chodzi i na czym w ogóle polega ta gra, mimo to kontynuowała wybieranie ustawień. Wybierając kij natrafiła na pałkę kształtem przypominającą Doja. Ten widok nieco rozbawił dziewczynę:
- Dojo robiący za kij bejsbolowy? Haha!
Japonka ułożyła dłonie na przyciskach przed sobą, zdecydowanym ruchem nacisnęła przycisk START i zaczęła się zabawa. Gra polegała na tym aby uderzać pałką (w tym przypadku Dojem) w okrągłe otwory na planszy z których wystawały podobizny wrogów z Heylinu.
W ciągu trzech minut Kimiko już miała piętnaście uderzeń w Wuyę, sześć trafień w Chasa Younga i dwadzieścia cztery trafienia w Jacka Spicera. Przy uderzeniu kijem, z głośników wydobywał się głos Doja (Au! Ał!) Gra była przezabawna i Smok Ognia mogła by tak grać bez końca wysłuchując bolesnych jęków Doja. Nagle ekran zgasł, gra nie reagowała na kolejne próby uruchomienia:
- Popsułam?!
Jednocześnie obok Kimiko pojawił się Malec który trzymał w dłoni wtyczkę zasilającą od tej gry:
- Widzę że już nie grasz? Tak więc możemy iść dalej?
Japonce ręce opadły na widok uśmiechniętego od ucha do ucha, małego sabotażysty. Złość była na tyle niewielka że Kimiko nie stanęła w ogniu wściekłości. Prawie od razu zrozumiała swój błąd.
Jednak nie powinna była sobie tak po prostu grać mając świadomość że jej celem jest znalezienie przywódcy. Doprowadziwszy się do porządku złapała chłopca za rękę i pociągnęła za sobą:
- Idziemy! Im szybciej go znajdziemy, tym szybciej wrócę tu pograć.
Chwilę potem oboje dotarli do  schodów wiodących ku górze gdzie znajdowało się krzesło wykonane ze szczerego złota. Malec na chwilę przystanął przed pierwszym stopniem i z radością odrzekł do Japonki:
- Jesteśmy na miejscu!
Kimiko nie była tym przekonana, wydawało jej się że to miejsce jest jakby za ciche:
- Skoro mówisz że to tutaj, to gdzie jest Rai?
Chłopiec ponownie złapał dziewczynę za dłoń i pociągnął na pierwszy stopień wołając:
- Raimundo! Bracie!
Jedyne co usłyszała dziewczyna to echo malca, rozbijające się po całej sali:
- Raimundo! Masz gościa!!!
Nagle uwagę Dziewczyny przykuł jakiś potężny huk dochodzący z góry. Dźwięk tłuczonego szkła a potem oddźwięk uderzenia metalu o metal. Krótko po tym dało się słyszeć czyjeś kroki które z każdą sekundą stawały się coraz głośniejsze.

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 24. Cz. 7.

Blask światła padł na Dziewczynę tym samym oślepiając ją na krótką chwilę. Gdy tylko znów otworzyła oczy ujrzała wielką salę z mnóstwem niesamowitych przedmiotów.
Mały Rai natychmiast przekroczył próg i ruszył dalej w głąb pomieszczenia zostawiając na chwilę Kimiko w tyle. Smok Ognia nie miała zamiaru dłużej zwlekać i również podążyła do wejścia, lecz gdy tylko podeszła do linii wytyczającej próg gwałtownie zatrzymała się.
W jej głowie prawie natychmiast pojawiło się mnóstwo pytań i wątpliwości:
- A co jeśli Raimundo nie będzie chciał ze mną rozmawiać?
- Może nie być zadowolony z mojego przybycia no bo w końcu jestem tu bez jego zgody...
- Albo jeśli coś przy nim źle powiem, zamiast mu przemówić do rozsądku mogę tylko pogorszyć sprawę...
Te i inne myśli kotłowały się w jej głowie. Pytania bez widocznego rozwiązania które tylko dodawały niepewności i lęku Smokowi Ognia. Z jednej strony Kimiko bardzo chciała zobaczyć swego przywódcę, znów usłyszeć jego głos którego zaczynało jej brakować. Chcieć znów wydrzeć się na niego za jakąś drobnostkę czy też za jakiś niewinny żarcik. Ale czy dobrze robi przychodząc tu? Może lepiej by było gdyby wróciła tutaj z resztą przyjaciół? Zrezygnować i przyznać się do porażki czy może przeć naprzód w nieznane i samemu próbować stawić temu czoła?
Czy uda jej się przywrócić Wojownikowi Shoku rozsądek? Przebyła taki kawał drogi by ratować swego przywódcę i miałaby teraz zrezygnować? Co się stało z tym demonem który miał tu być?
I ciekawe jak w realnym świecie idzie walka jej przyjaciół z Chasem Youngiem?
- Hej! Co tak st....
Więcej dziewczyna nie usłyszała pogrążając się coraz głębiej w swych myślach. Chyba nawet nie była do końca pewna czy naprawdę ktoś przed chwilą coś do niej mówił. Przypomniał jej się meda...
- Przestań! Zimna! Brrrrr...
Osobą która wcześniej coś mówiła do Kimiko był Rai który zmartwił się widokiem zamyślonej dziewczyny. Nie mając pomysłu jak ma ją obudzić  z tego transu postanowił zastosować terapię wstrząsową, wykorzystując do tego celu swoją nową zabawkę (Pistolet na wodę). O dziwo pomysł ten odniósł skutek i przywrócił Japonce trzeźwość umysłu:
- Wybacz ale nie było innego wyjścia. Musiałem cię jakoś obudzić...
Dziewczyna szybkim ruchem zrzuciła dłońmi nadmiar wody z twarzy i przetarła oczy rękawem:
- Wiesz. To było podłe! Jestem cała przemoczona! Nie mogłeś mnie jakoś inaczej obudzić?!
Malec nie miał wyrzutów sumienia z tego powodu. Wręcz przeciwnie, z uśmiechem na twarzy patrzył na nieco zdenerwowaną Kimiko:
- Jeżelibym tego nie zrobił, nie obudziłbym cię.
I mogli by się tak sprzeczać i sprzeczać gdyby nie szybkie, decydujące pytanie malca:
- Możemy już wejść do środka?
Do Kimiko znowu powróciła niepewność związana z ujrzeniem przywódcy. Jednak nim cokolwiek zdążyła odpowiedzieć, została złapana za lewą dłoń przez chłopca i pociągnięta do wnętrza góry:
- Szkoda czasu! Choć...
Przez krótką chwilę opierała się chłopcu próbując zatrzymać się:
- Ale ja nie do końca jestem pewna czy...
Lecz mały Rai nie dawał za wygraną. Coraz dalej w głąb komnaty prowadził Kimiko. Co jakiś czas uśmiechając się ukradkiem do niej:
- Nie martw się. Raimundo z pewnością ucieszy się na twój widok.


niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 23. Cz. 6.

Zafascynowana wyrytym w skale wzorem Kimiko wysunęła prawą dłoń przed siebie aby móc choć na chwilę dotknąć tego znaku, poczuć chłód wrót wykutych w kamieniu. Nie sądziła że świat w czyimś umyśle może być tak złożony, pełen niespodzianek, kierującym się własnymi zasadami.
Symbol który widniał tam był symbolem wiatru, żywiołu nieujarzmionego, niezwyciężonego. Żywiołu który ma największe znaczenie dla życia na świecie, bo wiatr nie jest niczym innym jak powietrzem którym oddychamy. Nim Smok Ognia złożyła dłoń na znaku w porę zatrzymał ją mały Rai który z przerażeniem patrzył na nią:
- Niee! Nie wolno go dotykać!!!
Dziewczyna zdążyła tylko ledwie musnąć kamień przez który natychmiast przetoczyła się fala blado żółtego światła. Tusz po tym pod stopami tej dwójki zatrzęsła się ziemia, wstrząs był słaby lecz wystarczył aby oboje stracili równowagę i upadli na ziemię. Kimiko podniosła się i pomogła małemu również wstać. Ten zaś spojrzał na nią lekko podenerwowany:
- Nie wolno ci niczego tu dotykać...
Japonka nie rozumiała co ma na myśli malec. Przecież nie zrobiła nic złego:
- Przepraszam... Chciałam tylko...
Mały Rai wciął się dziewczynie w zdanie i zaczął wyjaśniać jej o co chodzi:
- Nie możesz dotykać tu czegokolwiek. Nie dostałaś się tu przez sen, jesteś żywą istotą która dostała się z zewnątrz. Nie możesz tu nic zmieniać ani zabierać stąd do swojego świata bo w przeciwnym wypadku zniszczysz cały ten świat.
Po tych słowach wziął Kimiko za rękę i zaczął prowadzić dalej wzdłuż zbocza góry oddalając się tym samym od tamtych wrót. Dziewczyna wzięła słowa malca głęboko do serca, naprawdę nie potrafiła się powstrzymać by dotknąć tego symbolu. Zastanawiało ją jednak to dlaczego ktoś umieścił ten znak akurat na tych wrotach:
- Do kąt w ogóle prowadzą te kamienne wrota?
Mały Rai nie wiedział co odpowiedzieć. Nie ujawni prawdy choćby dziewczyna siłą próbowała ją wycisnąć z niego, ale z drugiej strony nie chciał jej okłamywać no bo i tak kiedyś, prędzej czy później poznała by prawdę. Postanowił jednak jej nic nie mówić:
- Nie wiem co dokładnie tam jest... Raimundo nie mówi mi wszystkiego.
Przez kolejne piętnaście minut oboje szli w zupełnej ciszy, dość nietypowej chociażby z tego względu że przechodzili w pobliżu ruin jakiegoś klasztoru.
W końcu dotarli do celu wędrówki. Ogromne, wręcz gigantyczne odrzwia z równie wielkim symbolem w kształcie litery ,,R" Bogato zdobione obramowania koloru złota, wysadzanego diamentami, szmaragdami i innymi wartościowymi klejnotami świadczyły o niezwykłym luksusie jaki zapewne panuje po drugiej stronie bramy. Kimiko od razu wiedziała że trafili w dziesiątkę i że na 100% Muszą to być wrota do miejsca w którym powinien znajdować się jej przywódca. Mały Rai podszedł do bramy i jednym gestem sprawił iż zaczęły się one otwierać.



piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 22. Cz. 5.

- Co za okropne miejsce...
Powiedziała Kimiko do siebie wciąż nie mogąc napatrzeć się na spaloną trawę. Wyglądało to tak jakby ktoś tu kiedyś toczył zaciętą bitwę i przegrał.
Chłopiec usłyszał Smoka Ognia, patrząc gdzieś przed siebie odrzekł:
- Przyzwyczaisz się.
Kimiko to miejsce nie dawało spokoju. Miała wrażenie jakby te tereny były dla niej bardzo znajome lecz nie potrafiła sobie tego wyjaśnić. Dlaczego ma uczucie jakby już tu kiedyś była? Z każdym metrem mgielna zasłona coraz bardziej się rozrzedzała, dziewczyna zaczęła dostrzegać w oddali zarysy jakiejś budowli która nawet z daleka wydawała się być ogromna. Ona i mały Rai nie zmierzali w jej kierunku tylko oddalali, niemniej jednak ciekawiło ją co tam może być:
- Słuchaj, miałeś mi powiedzieć co się stało z tym miejscem i dlaczego ono tak wygląda...
Malec przez krótką chwilę zastanawiał się czy może jej zaufać i czy nie weźmie go za wariata,
ale szybko rozgonił w sobie chmury nieufności i patrząc przed siebie zaczął:
- Pewnie mi nie uwierzysz ale to miejsce było kiedyś wielką, zieloną równiną. Jakiś czas temu stało się coś dziwnego i nagle to miejsce zaczęło zmieniać wygląd, co ciekawsze stało się to za sprawą Raimunda.
Kimiko nic z tego nie rozumiała co chłopak mówi do niej:
- Czekaj... Raimundo sam to sobie zrobił? A w ogóle to jak to możliwe że Raimundo tu może się bez niczyjej wiedzy dostać skoro do tego świata można wejść tylko dzięki widmu strachu?!
Malec na chwile przystanął i patrząc na Smoka Ognia a zarazem wskazując na resztki oddalonej o kilka kilometrów świątyni mówił dalej:
- Zawsze gdy ktoś zasypia może się dostać do swojego snu a także i do stworzonego przez swą wyobraźnię świata, wystarczy poćwiczyć. Którejś nocy gdy Raimundo znów zasnął, pojawił się tu w złym nastroju, zabrał z ruin tamtej świątyni jakiś wisiorek i świecący kamień który potem gdzieś ukrył, kiedyś widziałem że ten wisiorek który stamtąd zabrał zawsze nosił na szyi. Wtedy też powiedział mi że nikt nie może znaleźć tego kamienia ani użyć jego mocy. Krótko po tym ten świat stał się tym co teraz widzisz. Mroczną, i zniszczoną krainą której zostało zabrane serce.
Malec ruszył dalej ścieżką kierując się za wzniesienie, kilka minut później oboje dotarli do wielkich kamiennych wrót osadzonych w zboczu góry. Na obu częściach bramy były wyryte dwie litery ,,R" Na samym środku wrót był wyryty duży okrąg w którego środku znajdował się spiralny wzór.
Chłopiec podszedł do zamkniętego przejścia i przez krótki moment patrzył na nie w ciszy.
Smok Ognia podeszła do malca i zapytała:
- Jesteśmy na miejscu?
Chłopiec wciąż patrzył na zamknięte wrota wodząc dłonią po nich jakby chciał je obłaskawić.
Odwróciwszy się do dziewczyny szybko odrzekł:
- Musieliśmy źle skręcić na rozdrożu i trafiliśmy pod...
Kimiko nie słuchała chłopca, zaciekawiona spoglądała na wzór wyryty w centralnej części wrót który swym wyglądem ją zastanawiał:
- Skądś znam ten symbol ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie go widziałam...


niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 21. Cz. 4.

Chłopiec mocno się zdziwił tym co dziewczyna mu powiedziała, jeszcze kilka minut temu był u Raimunda i nie zauważył w jego zachowaniu niczego wzbudzającego podejrzenia:
- Ale jemu nic nie grozi. Siedzi w swoim pokoju i stamtąd nigdzie nie wychodzi. Gdyby coś mu się stało, wiedziałbym o tym.
Kimiko nie wierzyła w słowa chłopca. Przecież Rai został opętany i nie mógł tak sobie siedzieć i nie próbować się uwolnić. Coś się tu nie zgadzało, czemu Raimundo nie został uwięziony przez demona? Jeżeli naprawdę jest wolny to gdzie jest Kharr? Przecież nie mógł się rozpłynąć. W dodatku w realnym świecie wszystko wskazuje iż Smok Wiatru nadal nie jest sobą:
- Więc dlaczego w moim świecie Rai stał się bezwzględnym czarnym charakterem?! Dlaczego się nie zachowuje normalnie? Zrozum że on próbował mnie zabić! Claya i Omiego też!
Maluch wyczuł iż Kimiko przestaje panować nad gniewem, w dodatku miał wrażenie że dziewczyna nie za bardzo mu ufa:
- Przysięgam ci że Raimundo jest całkiem normalny w zachowaniu. Nie znam nikogo bardziej opanowanego od niego. Jeżeli wciąż mi nie chcesz wierzyć chodź zemną do niego sama sprawdź czy jest z nim coś nie tak.
Dziewczyna podeszła do małego Raia i przyklękła przed nim pokazując dłonią na kamienne sklepienie jaskini:
- W jaki sposób chcesz się do niego dostać?! Bo ja nie mam pojęcia gdzie jesteśmy ani jak się mamy stąd wydostać.
Chłopiec wskazał ręką na ścianę po jego prawej stronie, ta zaś rozbłysła we wskazywanym miejscu:
- Myślę że możemy pójść tędy jeżeli nie masz nic przeciwko.
Kimiko opadły ręce jak i również szczęka do samej ziemi. W litej skale z znikąd pojawiło się wyjście z groty. Wstała i podeszła do ów wyjścia rozglądając się dookoła.
Wyjście prowadziło na wielką równinę która w pewnym stopniu przypominała dolinę nietutaj którą w realnym świecie panuje Chaes Young. Niebo było koloru ciemnego fioletu przeplatanego ciemnymi, gęstymi chmurami. Ziemia była szara, wręcz przechodziła w czarny kolor i taką barwę miała aż po horyzont.  Uschnięte rośliny wyglądem przypominające resztki drzew które rosną w realnym świecie nadawały ponury nastrój. Do tego jeszcze ta cisza, rzec można by iż to miejsce było zapomniane przez Boga lecz tak naprawdę było zupełnie inaczej.
Do Kimiko podszedł malec i szarpnął ją za rękaw:
- Chodźmy, musimy przejść przez tamto wzniesienie. Za nim znajduje się droga która prowadzi do świata snów a tym samym do Raimunda.
Dziewczyna jeszcze przez krótką chwilę stała jak wryta, patrząc na tą zniszczoną i jałową ziemię zaczęła odczuwać dziwny smutek, choć może to był żal... Dlaczego to miejsce jest pozbawione jakiegokolwiek życia? Czyżby to była sprawka tego demona? Może zaufać temu malcowi który podaje się za kogoś bliskiego Raimunda? W głowie Smoka Ognia narastały pytania tak szybko jak kukurydza w maszynie do popcornu. Przerażona odwróciła głowę w stronę małego Raia:
- To miejsce zawsze tak wyglądało?
Chłopiec pociągnął za sobą Kimiko prosto w zamgloną równinę:
- Opowiem ci po drodze tylko już chodźmy...!

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 20. Cz. 3.

- Hej... Obudź się w końcu!
Głos był ledwo słyszalny dla dziewczyny. Wciąż miała ciemność przed oczami i nie wiedziała co się dzieje, czuła jakby znajdowała się w jakiejś fantastycznej opowieści. W świecie pozbawionym grawitacji którego krajobrazem była czarna płachta. Kimiko nie wyczuwała pod swymi stopami gruntu, miała wrażenie jakby unosiła się w powietrzu bez najmniejszego problemu.
Po raz kolejny usłyszała tajemniczy głos dobiegający tym razem z jej prawej strony więc spróbowała ruszyć na przód. Niestety w tej ciemnej przestrzeni chodzenie nie było możliwe ze względu na brak jakiegokolwiek gruntu. Nagle przed nią rozbłysło bardzo jasne, wręcz oślepiające światło które zmusiło dziewczynę do zasłonięcia dłońmi oczu. Blask przez chwilę oświetlał Smoka Ognia po czym równie szybko zniknął w ciemnościach. Tusz po tym stało się jeszcze coś co było przerażające, dziewczyna przestała odczuwać brak grawitacji i zaczęła gwałtownie spadać w nieskończoną ciemność. Sądząc iż za krótką chwilę rozbije się o ziemię z całej siły zamknęła oczy i czekała na uderzenie które o dziwo nie następowało. Znów słyszała czyjś głos który pojawił się z nie wiadomo skąd:
- Pobudka... Otwórz oczy... Musisz się obudzić!
Przerażona dziewczyna usłuchała i pomału otworzyła oczy.
Przed sobą dostrzegła małego chłopca który patrzył na nią z góry:
- Nareszcie... Myślałem że już się nie obudzisz. Nic ci się nie stało?
Kimiko pomału podniosła się i usiadła, złapawszy prawą dłonią za głowę odrzekła:
- Nie, wszystko gra... Kim jesteś i co tu robisz?
Chłopiec miał najwyżej 8 lat, zielone oczy i brązowe włosy, blado niebieską koszulę z pomarańczową kokardką przy kołnierzyku i granatowe spodnie na zielonych szelkach. W dłoni trzymał małego brązowego misia na którego spoglądał co kilka chwil.
Chłopczyk mocno przycisnął misia do siebie i przymykając oczy odpowiedział Smokowi Ognia:
- Mam na imię Raimundo...
Do Kimiko dotarły słowa malca, zaskoczona spojrzała na chłopca:
- To jakiś żart?
Malec zwrócił wzrok na dziewczynę i ze spokojem odparł:
- Jestem jego drugą stroną, mieszkam w jego umyśle i istnieje tylko dzięki niemu.
- Co cię tu sprowadza?
Kimiko z trudem wstała i rozejrzała się dookoła. Miejsce w którym się znajdowała przypominała wielką jaskinię wydrążoną w fioletowej barwy kamieniu. Mimo złych podejrzeń zdradziła chłopcu powód jej przybycia:
- Mam zamiar ratować twoją drugą, durniejszą część z tarapatów w które się wpakował...

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 19. Cz. 2.

Kimiko pomału dochodząc do siebie otwarła oczy, o dziwo już nie znajdowała się w tamtym mrocznym miejscu a  na placu treningowym razem z Clayem, Omim i... I Raimundem?! Stała przed manekinem który służył do ćwiczenia celności i siły zadawanych uderzeń. Spojrzała na swoje dłonie które wyglądały całkiem zwyczajnie. W zaskoczeniu zadała do siebie pytanie:
- To sen?
Chwilę później usłyszała Mistrza Funga który coś do niej mówił:
- Kimiko twoja kolej.
Dziewczyna nie rozumiała o co chodzi jej nauczycielowi więc się go o to zapytała:
- Ale o co chodzi mistrzu Fung?
Mistrz siedział na ziemi w pozycji do medytacji a obok niego stała nieduża skrzynia wypełniona Shen Gong Wu. Mentora lekko zdziwiło pytanie Smoka Ognia, niemniej jednak nie przywiązał do tego uwagi i odrzekł do dziewczyny:
- Teraz twoja kolej i Omiego do walki.
Kimiko wciąż nie mogła zrozumieć co się dzieje i dlaczego ma walczyć z Omim? Zanim znów zadała pytanie do mistrza Funga, Raimundo odpowiedział nachylając się do jej ucha:
- No co ty, przecież to ta zaawansowana technika zwana ,,niespodzianką Xiaolinu" Nie słuchałaś Mistrza?
Dziewczyna była tym niewyobrażalnie zaskoczona, przecież to co się teraz  tutaj dzieje wydarzyło się prawie dwa lata temu. Jak się znalazła spowrotem w klasztorze? Co jeszcze dziwniejsze było to że znalazła się w przeszłości, ale jak?
Ten natłok myśli przerwał Smok Wody który z niecierpliwością czekał aż dziewczyna stanie do walki, nie mógł ustać w miejscu podekscytowany tymi ćwiczeniami. Chcąc jakoś popędzić przyjaciółkę do treningu zaczął wykrzykiwać:
- Kimiko, nie myśl o różowych migdałach tylko wybierz Shen Gong Wu i zaczynajmy!
Smok Ognia wciąż była oszołomiona tym wszystkim, przez krótką chwilę nie mogła ruszyć się z miejsca. Mimo iż nie rozumiała tego co się dzieje, jakaś dziwna siła kazała jej stanąć do walki z Omim. Smok Wody wziął ze skrzyni monetę modliszki która dawała właścicielowi moc skoczności tego owada. Kimiko zaś wzięła trzecią rękę która była pasem owijanym wokół torsu, zakończonym z jednej strony trzema szponami. Magiczny przedmiot mógł się wyginać we wszystkie kierunki a także rozciągać na kilka metrów. Smok Ognia stanęła naprzeciw Żółto głowego po czym w ciszy czekała na sygnał Mistrza Funga. Gdy nauczyciel dał znak na rozpoczęcie treningu dziewczyna ruszyła w szybkim tempie na Smoka Wody przywołując jednocześnie moc swego magicznego przedmiotu.
- Trzecia ręka!
Niebieski pas ze szponami rozciągnął się i zaczął atakować Omiego z każdej strony. Mały chińczyk dzięki swojej monecie modliszki z łatwością unikał ciosów przyjaciółki. Przedmiot wspomógł także jego kontratak, w pewnej chwili Smok Wody tak obmyślił swój kolejny unik że przedmiot uderzył nie w niego a w Kimiko odrzucając ją do tyłu. Dziewczyna wpadła razem z Raimundem do małego oczka wodnego który znajdował się za nimi. Brazylijczyk jako pierwszy wydostał z wody po czym także pomógł Smokowi Ognia wyjść z wody. Kimiko nie chciała żeby tak wyszło aby ona i Rai byli cali mokrzy. Coś jej się tu nie zgadzało bo przecież w przeszłości Raimundo sam wpadł do wody, nie mniej jednak przeprosiła chłopaka za swój błąd:
- Przepraszam Rai, nie chciałam żeby tak wyszło.
Przy okazji Clay dodał kilka słów od siebie do Smoka Wiatru:
- Naucz się robić uniki kolego.
Raimundo podszedł do dziewczyny i z pretensją odpowiedział jej:
- Powinnaś się obudzić, wiesz?
Kimiko nie zrozumiała o co chodzi Brazylijczykowi więc zapytała:
- Co?
W tym samym czasie przed jej oczami zaczęła robić się ciemność a w uszach dudniło jakiejś osoby echo...
- Obudź się... Obudź się w końcu...