sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 8.

Staruszek spojrzał na smoka znajdującego się na jego ramieniu.
- Dojo? chyba zabierałeś Raimunda z pod jego domu prawda?
Smok spojrzał na swojego Mistrza a następnie na mnichów, bał się powiedzieć skąd Raimunda zabierał gdyż to nie jest odpowiedź jakiej by się spodziewali, od powiedział z drżącym głosem.
- Nie wiecie w co się pakujecie dzieciaki, w Rio są bardzo niebezpieczne miejsca.
Kimikio podeszła do smoka i od powiedziała mu z szorstką miną.
- Nie obchodzą mnie żadne problemy jakie napotkamy! mamy za zadanie sprowadzić Raia! i zrobimy to za wszelką cenę kapujesz.
Dojo chciał coś dopowiedzieć lecz gdy ujrzał morderczy wzrok dziewczyny nie miał odwagi już cokolwiek powiedzieć.
mistrz Fung zwrócił się do wybrańców.
-Wyruszacie natychmiast, im dłużej heyilin nie wie o odejściu Raimunda tym lepiej dla nas, lecz Omi (zwrócił się do malca) zostaniesz w świątyni.
Mały mnich spojrzał na swojego nauczyciela, nie rozumiał jego zachowania więc z załamanym głosem zaczął wypytywać mistrza o powód.
-Ale...ale..mistrzu dlacz..
Fung spojrzał na małego i ze swoim spokojem dodał.
-Omi ktoś musi zostać ze mną i innymi na wypadek ataku.
Smok wody nie sprzeciwiał się woli mistrza,chciał ruszyć z przyjaciółmi lecz nie mógł zostawić mistrza i świątyni bezbronnych.
Po kilku godzinach Kimiko i Clay byli już gotowi aby ruszyć na poszukiwania ich przywódcy, jeszcze tylko wzięli najpotrzebniejsze Wu z krypty i uszyli na dziedziniec.
Na placu czekali na nich Omi,Mistrz Fung i oczywiście Dojo który ich zabierze.
Smok zadał pytanie.
-Macie wszystko?
Mnisi pokiwali zgodnie głowami, więc Dojo zwiększył się i powiedział.
-Wskakujcie...o ile nie przeszkadza wam latanie na leniwym zwierzu.
Wojownicy przygotowani i uzbrojeni w epitety i inne słowa mające nakłonić przywódcę do powrotu wystartowali, Omi zdążył jeszcze krzyknąć do przyjacciół.
-Wracajcie szybko!!
Tymczasem Clay i Kimiko obmyślali gdzie zacząć poszukiwania Raimunda no bo cóż...Rio jest dużym miastem a latający smok przyciągnąłby od razu uwagę  nad miastem.

Po kilku godzinach lotu nad Oceanem mnisi byli blisko już celu, gdyż pod nimi pojawił się suchy ląd.
Kolejne kilka minut później pod nimi ukazało się ogromne miasto,a mianowicie Rio De Janeiro, ku ich zaskoczeniu połowa Rio była skryta w gęstym i duszącym dymie zaś druga część była jej przeciwieństwem.
Dojo wylądował na peryferiach Rio gdyż mógł przyciągnąć uwagę mieszkańców, Kimiko zeskoczyła ze smoka odeszła Parę metrów i spoglądała na dym unoszący się nad miastem.
- Dojo? (zwróciła się do gekona) gdzie znajduje się dom Raimunda?
Clay także zeskoczył z gada i podszedł do przyjaciółki, Dojo momentalnie się zmniejszył i wskazując łapą od powiedział.
Raimundo mieszka.....gdzieś tam...
Wojownicy ruszyli w kierunku wskazywanym przez Doja, zagłębiali się coraz bardziej w głąb Miasta które z każdą dzielnicą traciło swój urok i barwę.
Kolorowe ściany budynków ustępowały miejsce zniszczonych, popisanych i niechlujnie pomalowanym budynkom.
Ludzie ze złej części Rio przyglądali się mnichom i obserwowali każdy ich ruch, Kimiko i Clay czuli na sobie spojrzenie mieszkańców, starali się nie zwracać na nich uwagi.
- Tam!
Smok wskazał na jedyny niezniszczony,kilku piętrowy budynek przy którym stała jakaś osoba w podeszłym wieku.
Wojownicy podeszli do nieznajomego który nie wydawał się wrogo nastawiony...ale dlaczego?
Kowboj podszedł do staruszka i zapytał się o ich przyjaciela.
-Uszanowanie...czy zna pan chłopaka o imieniu Raimudo z domu państwa Pedrosów?
Staruszek spojrzał na nietypowo ubranych przybyszów i od powiedział.
-Ten chłopak wyjechał kilka lat temu....podobno do jakiegoś klasztoru.
Kimiko podeszła bliżej nieznajomego z kolejnym pytaniem.
-A nie wie pan gdzie mieszka jego rodzina?
Staruszek uniósł rękę i zaczął nią wskazywać na budynek na przeciwko.
-Cały tamten budynek do nich należy.
Clay obrócił się i zerknął na ów mieszkanie które także wyglądało przyzwoicie, odwrócił się do nieznajomego i od powiedział.
- Dziękujemy...dalej poradzimy sobie sami...do widzenia.
Dwójka przyjaciół zaczęła kierować się do mieszkania w którym prawdopodobnie mieszkała rodzina Raimunda, stanęli przed wejściem i zapukali kilkukrotnie w drzwi.
Po chwili drzwi uchyliły się a ich oczom ukazał się zarys niskiej dziewczyny z zielonymi oczami i długimi brązowymi włosami, osóbka uchyliła  nieco szerzej drzwi i spokojnie zapytała o powód najścia.
-Tak o co chodzi i kim jesteście?
Mnisi porozumiewawczo spojrzeli na siebie,w Końcu kimiko zebrała się na odwagę i zaczęła opowiadać.
- Jesteśmy przyjaciółmi Raimunda z klasztoru xiaolin. Jest może w domu?
Dziewczyna w drzwiach przyglądała się Mnichom, spojrzała na dziewczynę obok Claya i od powiedziała.
-To ty jesteś tą Kimiko o której ciągle opowiadał mi Raimundo?
Smok Ognia spojrzała na dziewczynę w drzwiach i nie zrozumiała tego co usłyszała, wolała dopytać się  kilku informacji.
-Tak ja jestem Kimiko a to Clay (wskazała na smoka ziemi)  Raimundo opowiadał ci o nas?
Dziewczyna otworzyła drzwi na oścież i wyszła za próg, podparła się rękami pod boki i od powiedziała.
Czy opowiadał?...usta mu się nie zamykały,  cały czas tylko Clay to...Omi tamto...ale na twój temat to chyba najwięcej.....
Smok Ognia słuchała jej wypowiedzi lecz nie mogła zapomnieć o najważniejszym...
- Czy Raimundo był tu ostatnio? a jeśli nie to gdzie może być?
Lokatorka uśmiechnęła się i krótko opowiedziała.
- Ale ci śpieszno go szukać....ale...dobrze...Raimundo był  tu kilka godzin temu,zostawił swoje rzeczy w domu i poszedł na plażę.
Kimiko spojrzała na Claya, uśmiechnęła się razem z nim i zwróciła się do dziewczyny.
-Dziękujemy za informacje...ale nie możemy tu zostać gdyż musimy go odnaleźć.
Dziewczyna w progu tylko uśmiechnęła się i dodała..
-Nie ma za co...to drobiazg.
Wojownicy mając dokładne położenie ich przywódcy ruszyli w stronę wybrzeża, musieli się wrócić tą samą drogą i skierować do spokojnych dzielnic miasta które znajdowały się przy plaży.
Ku ich zdziwieniu na plaży nie było żadnej żywej duszy,zupełnie nikogo,tylko szum fal i mocne podmuchy wiatru napływające od strony oceanu.
Mnisi rozglądali się za Smokiem Wiatru lecz na próżno, kilka minut podążali wzdłuż wybrzeża i nikogo nie znaleźli.
Dopiero Clay spostrzegł na skarpie leżącej kilkadziesiąt metrów dalej sylwetkę jakiejś osoby, widząc pierwszą napotkaną osobę ruszyli w jej kierunku.
Tą osobą nie był nikt inny jak ich przywódca który był usadowiony w pozycji do medytacji.
Smok Ziemi I Smok Ognia weszli na urwisko, nie zdradzając swojej pozycji podeszli Do Brazylijczyka na odległość kilku metrów.
Kimiko chciała zwrócić uwagę chłopaka lecz w porę Clay ją zatrzymał i nakazał poczekać aż skończy medytować.
Stali tak jakieś piętnaście minut aż usłyszeli wzdychnięcie Przywódcy co mogło oznaczać iż zaraz wstanie.
Raimundo wstał, otrzepał spodnie z piasku zalegającego na nich.
Patrzył się na horyzont o czymś rozmyślając, wciąż jednak nie wiedział kto za jego plecami stoi.
Kimiko w końcu się odezwała do Smoka Wiatru.
-Raj?
Chłopak nie zmienił swojej pozycji,tylko cicho odpowiedział do siebie.
-Nawet teraz gdy jestem daleko od klasztoru to nie mogę zapomnieć jej głosu.
Tym razem odezwał się Clay.
-Partnerze!
Raimundo stanął jak słup, uświadomił sobie że to nie sen a najprawdziwsza prawda, odwrócił się i ujrzał dwójkę przyjaciół.
Kimiko i Clay stali naprzeciwko Raimunda który także stał w miejscu, patrzyli na siebie w milczeniu przez krótką chwile.
W końcu cała trójka przyjaciół ruszyła  na siebie i mocno się do siebie przytuliła.
Stali tak razem ze szczęścia się witając i wyściskując.
Przywódca wyrwał się z uścisku Claya i kimiko, odsunął się nieco i zapytał.
-Co wy tu robicie?
Kimiko podeszła do Brazylijczyka i uderzyła go mocno w ramię,dodając przy tym.
-To za to że odszedłeś bez pożegnania!
Smok Wiatru spojrzał na twarze przyjaciół z których dało się wyczytać mnóstwo radości ze spotkania.
Przywódca jednak nie otrzymał odpowiedzi więc powtórzył je.
-Po co przyjechaliście?
Kmiko równie szybko mu od powiedziała.
-Po naszego przywódcę.
Smok Wiatru spoważniał, spuścił wzrok i od powiedział smutnym tonem.
-Nie mogę wrócić.
Smok Ognia podeszła do chłopaka i ze spokojem zwróciła się do przywódcy.
-Dlaczego nie wrócisz?

czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 7.

-Kto zostanie przywódcą Mistrzu Fung?
Dopytywał się mały mnich, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi swojego Mistrza.
Fung  uniósł głowę ku górze, jednocześnie lekko przysłaniając ręką oczy  przed promieniami słońca.
Próbował znaleźć jakiś konkretny powód dla którego Smok Wiatru chciałby odejść ze szkolenia.
Patrzył w niebo Coraz bardziej pogrążając się w myślach, nawet nie zwrócił uwagi na małego mnicha który aby wybudzić mistrza szarpał go za jego górną część szaty.
Fung zacisnął pięść i zmarszczył brwi gdyż domyślał się że odejście Rajmunda może poważnie osłabić siłę reszty grupy,  ze spokojem w głosie zwrócił się do Wojowników.
- źle się stało.
Kowboj słysząc słowa swojego mistrza lekko się zaniepokoił gdyż ich opiekun zawsze tak mówił gdy jakaś sprawa była bardzo poważna.
Wystąpił z rzędu, zdjął kapelusz i zadał pytanie swojemu mistrzowi.
- A jak bardzo źle?
Fung zwrócił wzrok na  twarze swoich uczniów z których dało się wyczytać nutkę smutku i niepewności,
nie chciał im mówić o swoich podejrzeniach lecz nie mógł też tego przed nimi ukrywać dlatego od powiedział im.
- To się okaże już wkrótce, lecz teraz będziecie musieli polegać jeszcze bardziej na swoich żywiołach i zdolnościach walki w grupie.
Mistrz fung ledwo co zakończył swoją wypowiedź a Omi znów zaczął dopytywać się swojego nauczyciela  kto przejmie nad nimi przywództwo skoro Rajmundo odszedł z klasztoru.
- Mistrzu kto będzie przywódcą ja czy Clay?  bo na pewno nie będę się słuchał białogłowej.
Kimiko usłyszała słowa Małego mnicha  i  ruszyła w jego stronę  podciągając w tym czasie rękawy i zaciskając pięści.
- Że niby jak?!?!
Omi w sekundę znalazł się za mistrzem, wysunął język dając tym sygnał Kimiko że może mu wygrażać a i tak mu nic nie zrobi.
 Dziewczyna jednak na to nie zważała i powolnym krokiem zmierzała z niezbyt sympatyczną miną w stronę Smoka wody, mówiąc przy tym..
- Słuchaj no!!...nikt nie może od tak sobie zostać przywódcą, naszym przywódcą jest Rajmundo i nic ani nikt tego nie zmieni kapujesz!!!
Mistrz Fung przyglądał się tej sytuacji, lecz nie mógł pozwolić na to aby jego uczniowie kierowali się gniewem w rozwiązywaniu takich problemów, dlatego zwrócił się do japonki.
- Wystarczy Kimiko, gniewem niczego nie zdziałasz.
Dziewczyna zatrzymała się w połowie drogi do mistrza i wystającej zza niego głowy Omiego.
Nie chciała odpuścić małemu takiej odpowiedzi lecz także nie mogła w tej chwili nic poradzić, zaczęła więc wracać na swoje miejsce w rzędzie  mówiąc przy tym.
- Jasne,jasne....
Mistrz spojrzał w dół aby zobaczyć zarozumiałą minę Smoka wody który wciąż stał za mistrzem i spoglądał na odchodzącą spowrotem Władczynię Ognia.
-Omi (zwrócił się do malca) ile razy ci mówiłem abyś nie zwracał się w ten sposób do kimiko.
Mały mnich spojrzał na swojego nauczyciela i odpowiedział.
- Przepraszam mistrzu ale...
Mistrz Fung domyślał się co chce odpowiedzieć mu Smok Wody i zatrzymał jego zdanie mówiąc.
- Wystarczy Omi.
Mały już się nie odezwał tylko słuchał co mistrz ma do powiedzenia.
- Wracając do sprawy waszego przywódcy to Kimiko ma rację, bez względu na to czy odszedł z klasztoru czy też nie, Rajmundo jest waszym przywódcą i nie można tego zmienić.
Kowboj słysząc słowa wypowiedziane przez jego nauczyciela nie wiedział co dokładnie one znaczą.
Wiedział natomiast że nie dadzą rady powstrzymać złych sił ciemności z Jackiem Spicerem na samym końcu, niewiele więcej myśląc odpowiedział Mistrzowi.
- Ale bez niego nie jesteśmy w stanie walczyć ze złem które i tak przybrało na sile,to on trzymał naszą grupę razem i wogóle...a teraz kiedy odszedł nie mamy szans z heylinem.
Fung słysząc załamanie w głosie Smoka ziemi uśmiechnął się lekko i odpowiedział do swoich uczniów.
- Wiem o tym, i uważam że powinniście go odnaleźć i spróbować przemówić mu do rozsądku, lecz musicie wiedzieć iż to nie będzie takie łatwe.
Kimiko usłyszawszy to od razu się rozchmurzyła gdyż jak do tej pory stała w miejscu i nie wdawała się w rozmowę z Mistrzem gdyż ciągle przyglądała się medalionikowi który dostała od Rajmunda.
 A na samą myśl że będzie mogła przemówić do rozsądku Brazylijczykowi to po prostu skakała z radości,
 przy tym cicho do siebie powiedziała.
- Już ja mu pokaże gdzie jest jego miejsce!! (zaczęła bić pięścią w drugą rękę)
Jednak mnisi nie wiedzieli gdzie powinni zacząć poszukiwania owego przywódcy, więc Omi zwrócił się z pytaniem do Mistrza.
- Mistrzu fung, gdzie powinniśmy zacząć szukanie Rajmunda?