wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 12.

Minęło kilka dni od ataku Heylinu na Xiaolin, nikt nie świętował zwycięstwa gdyż nikt nie wygrał.
Na opustoszałej części Tybetu, znajdującej się pod władzą najpotężniejszego Wojownika, Cheasa Younga, panowała zupełna cisza.
Zresztą czego innego można by się spodziewać na pustyni?
W swoim pałacu Chase Young nie robił nic innego jak, trenował walkę wręcz ze swoją uczennicą.
-Pamiętaj(..) gniew jest twoją słabością, a pewność siebie może cie zgubić.
Dziewczyna jednak nie wszystko robiła dobrze, co kilka chwil gdzieś się rozglądała, a podczas przerw malowała paznokcie lub układała fryzurę.
Władca zła, widząc jej małe za interesowanie treningiem, złapał się dłonią za czoło i z politowaniem odezwał.
- Ray, jutro o świcie widzimy się na treningu z czarnej magii, nie spóźnij się.
Wojowniczka uśmiechnęła się do Chasa i na potwierdzenie pokiwała głową.
Jaszczurowaty o dziwo także delikatnie się uśmiechnął ,lecz tak niewiele że, tylko ja to dostrzegłem,
Mężczyzna zaczął się kierować w stronę mrocznych korytarzy.
Ray podskoczyła z radości kilka razy,cieszyła się, że zabiła przywódcę Xiaolinu a Chase dał jej nie ograniczoną swobodę poruszania się po całym Pałacu.
Tyle że nie wiedziała gzie pójść najpierw,dłuższą chwilę stała tak rozmyślając nad czymś, po zabiciu przywódcy i rzuceniu w niego tej mrocznej kuli magii dziwnie się czuła.
Spostrzegła że, za każdym razem gdy, patrzy w górę ma wrażenie jakby, się unosiła w powietrzu, lecz za każdym razem gdy patrzyła w dół, nadal stała twardo na posadzce.
Zeszła po głównych schodach i skierowała się do fontanny która, znajdowała się na środku sali audiencyjnej,usiadła na jej brzegu i zaczęła się pogrążać w myślach, nurtowałała ją reakcja przywódcy Xiaolinu na jej słowa dotyczące tej japonki z klasztoru, tego że zabije tą dziewczynę zaraz po nim.
Wojowniczka złapała się za głowę i głośno powiedziała do siebie...
-Ale to przecież obowiązek każdego przywódcy, aby podwładnym nic nie zagrażało,tylko czemu tak impulsywnie ten chłopak zadziałał?
Ray dalej zastanawiała się nad tym,patrzyła na wodę w fontannie w której widziała swoje odbicie, zastanawiała się co teraz ma zrobić, powłóczyć się? Czy może coś zjeść?
Tę chwilę ciszy niestety przewała Wuya, podchodząca do wojowniczki.
- Taka młoda, waleczna? Dopiero co zaistniała w Heylinie zabijając Raimunda?
Ray odwróciła się do wiedźmy z pytającą miną.
- O co ci chodzi?
Wuya przebiegle się uśmiechnęła pod nosem i kontynuowała swoje przemówienie:
- Znasz się w ogóle na Heylińskich czarach? Wiesz czym zaatakowałaś przywódcę?
A co by było? Gdyby przywódca jednak jakimś cudem przeżył? Jak poczułby się Chaes? Gdyby dowiedział się że jego nowa uczennica w której pokłada swoje nadzieje na zwycięstwo, nie podołała tak prostemu zadaniu?
Ray, słysząc tą wiedźmę, delikatnie mówiąc zaczęła tracić cierpliwość, zaciskając zęby odszczekała się:
- Nie obchodzi mnie, co by było gdyby. Liczą się fakty, a przywódca Xiaolinu nie żyje.
Wuya pomału zaczęła wcielać swój plan w życie, nie mogła patrzeć jak, ta mała się podlizuje Cheasowi.
- No tak,tak oczywiście, masz absolutną rację ale, później nie przychodź do mnie z płaczem od Cheasa.
Wojowniczka straciła cierpliwość, podeszła do Wuyi i przybliżyła się do jej twarzy na kilka centymetrów.
- Idź się użalać gdzie indziej, mam inne sprawy niż słuchanie tego biadolenia.
Wiedźma złapała Ray za kołnierzyk bluzki i z bezlitosnym głosem odezwała się do niej.
- Trzymaj się od Cheasa z daleka, to może trochę dłużej pożyjesz.
Ray te sowa doprowadziły do złości, ale nie do tego aby musiała walczyć z Wiedźmą.
- Sugerujesz mi coś?
Wuya złowieszczo odpowiedziała i zaczęła prowokować do walki.
- To będzie ciekawy pojedynek.
Wojowniczka wyrwała się z uścisku Wuyi i odskoczyła na kilka metrów do tyłu.
- Na pewno będzie ciekawszy od twojej rozpaczy.
Wiedźma ruszyła w kierunku Ray i zaatakowała ją.
- Wynoś się z pałacu, tu nie ma miejsca na nas obie!
Ray krzyknęła:
-To wciągnij brzuch, wtedy będzie!!
Wuya zaskoczyła dziewczynę i posłała jej kopnięcie od tyłu, Ray prześliznęła się po marmurowej posadzce na drugi koniec sali i niezbyt mocno uderzyła o ścianę.
Wiedźma szybko znalazła się obok dziewczyny, lecz zanim oddała kolejną serię ciosów  silny podmuch wiatru odrzucił ją na fontannę.
Maszkara była zaskoczona mocą Ray ale nie mogła pojąć skąd ją posiada, długo się nie zastanawiała i znów zaczęła biec w kierunku Wojowniczki lecz Cheas ją zatrzymał.
- Co tu się wyprawia?
Wuya wymuszonym milutkim głosikiem odpowiedziała:
To Ray, ona bez powodu mnie zaatakowała, nie wiem co jej odbiło ale, ja jej nie ufam.
Władca ciemności zacisnął zęby i szorstkim głosem zwrócił się do wiedźmy:
- Wynoś się  stąd do swojej komnaty!
Wuya cicho odpowiedziała Cheasowi.
- Ale, miałam iść do toalety uczesać włosy.
Young przybliżył się do wiedźmy i powtórzył:
- Jeżeli natychmiast się z tąd nie wyniesiesz to, nie będziesz miała, czego czesać.
Wiedźma niechętnie odeszła w kierunku swoich komnat, zaś Young podszedł do siedzącej dziewczyny i pomógł jej wstać, jednocześnie zadając pytanie:
- Jak długo posiadasz moc wiatru?
Ray otrzepała się z kurzu i nie rozumiejąc o, co chodzi, zapytała:
- Jaką moc wiatru? nigdy nie panowałam nad żadnym żywiołem.
Young kontynuował:
- To jak wyjaśnisz mi,skąd Wuya wylądowała w fontannie? Jednocześnie niszcząc ją?
Dziewczyna załamała ręce, nic z tego nie rozumiała, od kiedy zabiła przywódcę, zaczęły się z nią dziać dziwne rzeczy.
- Ja nie wiem. Od kiedy zabiłam Shoku tą kulą magi, zaczęły się dziać dziwne rzeczy, czuję się, jakbym latała w powietrzu, lecz gdy spoglądam w dół, to dalej stoję na ziemi.
Young złapał się dłonią za podbródek i zaczął się zastanawiać gdyż, już kiedyś coś podobnego doświadczył.
- Sądzę że, w jakiś sposób za absorbowałaś moc Raimunda i możesz ją wykorzystywać w taki sam sposób jak on.
Władca zła odwrócił się od Ray i zaczął odchodzić w stronę korytarza prowadzącego do biblioteki,oddalając się, dodał przez ramię.
- Postaraj się na razie nie używać mocy wiatru, muszę nad tym pomedytować.
Dziewczyna dziwnie spojrzała na Chase'a, potem na swoje blade ręce. Ucieszyła się, że zyskała dodatkową moc, a zło jest teraz jeszcze silniejsze i może nawet Young będzie bardziej przychylnie na nią patrzył.

Tymczasem w klasztorze Xiaolin panowała głucha cisza. Nikogo nie było na dziedzińcu ani w sali medytacji, ani też w stołówce.
Wydawało się, jakby klasztor był opuszczony przez swoich lokatorów lub nigdy tam nie mieszkali.
Przywódca zaczął powoli otwierać oczy, minęło kilka minut, aż wzrok powrócił do normalności.
Chłopak spostrzegł, że znajduje się w swoim pokoju w klasztorze i leży na  macie.
- Umarłem?
Odrzucił koc na bok i zaczął się podnosić, ból był nie do zniesienia jednak stanął na nogi i spróbował się ruszyć. Ból był tak przytłaczający, że zawróciło mu się w głowie i upadł na podłogę, tracąc przy tym przytomność. Minęło dobre pół godziny, przywódca obudził się po raz drugi, lecz i tym razem leżał na swojej macie i to go lekko zaskoczyło.
- Co do..?
Raimundo znów zaczął się podnosić, lecz tym razem niespodziewanie i boleśnie oberwał w policzek od  Kimiko która czuwała nad chłopakiem i likwidowanie każdej jego próby ruszenia się  z maty.
- Jeszcze raz! jeszcze raz spróbuj się podnieść a osobiście cię zatłukę!!
Raimunda zaskoczyło to że, Kimiko też nie żyje, spojrzał na wyjście z pokoju gdzie stał Omi i Clay.
- Wy też umarliście?!
Kimiko odwróciła się do Claya i Omiego z politowaniem w oczach, potem znowu odwróciła się do przywódcy i wymachując nad jego głową ręką mówiła.
- Nie! ptasi móżdżku, jesteś wśród żywych przyjaciół.
Przywódca odetchną z ulgą, cieszył się że jest wśród żywych, zatrzymał wzrok na dłoni Kimiko, która wciąż wisiała nad jego głową.
- To bardzo fajnie, ale mogłabyś już zabrać rękę znad mojej głowy? Chcę wstać.
Smok Wiatru zaczął się znów podnosić, Kimiko po raz drugi przyłożyła mu w policzek, Clay i Omi widząc to mimowolnie sami zasyczeli z bólu.
-Wss..ał,ała..musiało boleć.
Dziewczyna z powrotem  zabrała dłoń i groźnym tonem zwróciła się do przywódcy.
- Nie możesz się nigdzie ruszać bo kości ci się krzywo zrosną i będziesz kaleką już do końca życia.
Przywódca mruknął cicho pod nosem:
-Przy tobie to zostanę kaleką do końca dnia.
Japonka usłyszała mruczenie Smoka Wiatru i już miała mu nagadać, lecz zrezygnowała widząc jego minę.
-Straciłeś mnóstwo krwi podczas walki,już nie wspomnę o tym rozciętym czole i siniakach na całym ciele.
Raimunda zaskoczyły ostatnie słowa Smoka Ognia i Zaczerwienił się.
- A skąd wiesz gdzie mam siniaki?
Kimiko spostrzegła zakłopotanie Przywódcy,pomyślała o tym, co zapewne pomyślał Smok Wiatru, jednak szybko się otrząsnęła i lekko puknęła dłonią chłopaka w głowę  mówiąc.
- Fung mi powiedział, matole!
Smok Ognia ściszyła głos i usiadła obok przywódcy,Clay i Omi także usiedli w pobliżu,ale w bezpiecznej odległości od Kimiko.
Dziewczyna chciała się dowiedzieć co mu się stało i kto go tak obił,nie widziała z kim Raimundo walczył.
-Kto cię tak urządził?
Przywódca zaczął grzebać w pamięci, szukał jakichś istotnych szczegółów, którymi mógłby się podzielić z przyjaciółmi.
- Sam nie wiem,pamiętam, że obudziłem się w klasztorze, a wokół mnie toczyły się walki.
Znalazłem mój medalionik, który dałem Kimiko.
Clay wtrącił się w słowa przywódcy.
- Po co dałeś Kimiko swój naszyjnik?
Raimundo nie wiedział, co odpowiedzieć,wolał ominąć to pytanie.
- Nieważne. Pobiegłem was szukać, ale nigdzie was nie było, więc skierowałem się do głównej bramy klasztoru.
Tam widziałem Kimiko walczącą z Wuyą,chciałem jej pomóc, ale Fasolowy mnie zatrzymał, no to go sprałem ale zanim go pokonałem, to oberwałem od kogoś z tyłu i wtedy...
Kimiko zaczęła tracić cierpliwość,więc zatrzymała opowieść przywódcy.
- Stop! Nie chodzi mi o cały dzień, tylko o to, kto cię tak pobił !?
Chłopak zamilkł,przymknął oczy i cicho odpowiedział do przyjaciół:
- Nie wiem, kim była,ale na pewno sprzymierzyła się z Chasem.
Clay przeanalizował odpowiedź przyjaciela i ze zdziwieniem zapytał:
- Chcesz powiedzieć, że pobiła cię dziewczyna?
Nie wiadomo czemu, ale Kimiko spojrzała na Smoka Ziemi wzrokiem mordercy.
Przywódca odpowiedział Clayowi:
- Tak,dziewczyna mnie pobiła i wiesz co, Clay? Już wole jak Kimiko mnie obija, bo przynajmniej wiem, że morduje mnie przyjaciółka a nie ktoś nieznajomy.
Kimiko powędrowała zabójczym wzrokiem na przywódcę, miała ochotę go zabić ale..czy wypada obijać już i tak mocno obitego chłopaka?
- Jeszcze jedno słowo Rai, a zobaczysz jak wyglądają kwiatki od spodu!
Smok Wiatru zamilkł jak grób,nie miał ochoty narażać się na gniew Kimiko i kolejne sińce na ciele.
Kowboj miał jeszcze jedno pytanie do przywódcy, ale zadawał je z dystansem.
- No, a ta wojowniczka, to jak wyglądała?
Raimundo uniósł lekko głowę i spojrzał Claya ze zdziwieniem.
- No wiesz, dziewczyna jak dziewczyna,nic szczególnego..noo taka dosyć ładna, niezbyt wysoka, ale wejście  robi całkiem niezłe.
Raimundo wciąż patrzył się na Claya z dziwnym uśmiechem, ale przed jego oczami pojawiła się pięść Kimiko, która zmierzała w stronę jego twarzy.
Cios Smoka Ognia sprawił że Przywódca stracił spowrotem przytomność i bezwładnie opadł na mate.
Zdążył jedynie usłyszeć kawałek rozmowy Claya i Kimiko.
- Kimiko czemu go walnęłaś?
Dziewczyna głośno krzyknęła na Smoka Ziemi:
- Bo mnie zaczyna wku..ać!

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 11.

Dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo,lecz Shoku tego nie dostrzegł gdyż dziewczyna wciąż była otoczona gęstą mgłą.
-Przyjmuje wyzwanie, na jakich zasadach?
Raimundo stanowczo odpowiedział.
-Zmierzymy się w sparingu Xiaolin, przegra ten który nie będzie zdolny do walki.
Wojowniczka jeszcze bardziej złowieszczo się uśmiechnęła.
-Zgoda lecz walczymy bez shen gong wu, zwycięzca zabiera medalion przeznaczenia, no to...

- Dalej,dalej pojedynek Mistrzów!!!

Niebo pociemniało, wszystkie drzewa w pobliżu straciły liście,strumyk niedaleko płynący wysechł.
Otoczenie zrobiło się mroczne i ponure.
Dziedziniec klasztoru na którym się znajdowali oderwał się od ziemi i uniósł  w górę na kilkanaście metrów.
Jedynym widzem patrzącym na pojedynek był Cheas Young, nikt po za nim nie widział walki Raimuna i dziewczyny.
Wojowniczka skierowała się na środek dziedzińca,jednocześnie spoglądała na mocno obitego Przywódcę.
- Trzeba było się pożegnać z przyjaciółmi.
Shoku resztką sił uniósł się do pozycji stojącej,mocno obity i posiniaczony ruszył na środek placu.
Po wcześniejszym uderzeniu w mur mocno miał obolały bok, trzymając się za obolałe miejsce stanął przed przeciwnikiem i ustawił się w gotowości do ataku.
Wojownicy stali na przeciwko siebie, zapewne czekali na pierwszy ruch swojego przeciwnika.
Raimundo ruszył na dziewczynę i rozpoczął atak przywołując moc wiatru, z początku wydawało się że przywódca całkiem niezle sobie radzi.
Chłopak atakował dziewczynę wszystkimi jemu znanymi kombinacjami ataków,lecz Wojowniczka każdy cios blokowała z wyprzedzeniem.
Smokowi Wiatru zaczynało brakować pomysłów na nowe ataki,czuł się jakby znów walczył z Cheasem i nie mógł na nią znalezć sposobu na pokonanie.
Raimund miał w zanadrzu jeszcze jeden atak, i nie chodzi tutaj o walkę na pięści a o próbę wyprowadzenia przeciwnika z równowagi i zaatakowaanie go z zaskoczenia.
- A ta szykowna mgiełka to poco? Cheaes się ciebie wstydzi?
Dziewczyna usłyszała wyraznie docinkę Smoka Wiatru lecz nie przyjęło to takiej postaci jakiej się sam spodziewał.
Wojowniczka w momencie kolejnego ataku posłała mu potężne kopnięcie w klatkę pirsiową.
- Nie twoja sprawa..chwaście!
Wojownik Shoku uderzył o drzewo z zawrotną prędkością, po uderzeniu z jego ust zaczęła wydobywać się strużka krwi.
Raimundo nie mógł się już podnieść, leżał pod drzewem nie mogąc się ruszyć,unieruchomił go mocny ból w w piersi,chwilę pózniej zaczął czuć iż po jego twarzy spływa zimny pot przemieszany z krwią wypływającą z rozciętego czoła.
Dziewczyna zmierzała w kierunku przeciwnika, czuła na sobie wzrok Younga i nie mogła go zawieść.
Chciała przypodobać się Cheaesowi, lecz mogła to zrobić jedynie zabijając przywódcę Xiaolinu, podeszła do leżącego Shoku , podniosła go do pozycji stojącej i obruciła tyłem do siebie.
Raimundo nie zrozumiał co miała znaczyć ta pomoc, Zły charakter pomaga przywódcy dobra?
Wiedział że za jego plecami stoi dziewczyna która w każdej chwil może mu posłać kolejny cios, chciał walczyć dalej żeby znów zobaczyć swoich przyjaciół lecz ból nie pozwalał mu na najmniejszy ruch.
Wojowniczka nie miała zamiaru zostawić tak Wojownika Shoku,chciała go zabić nie patrząc w jego oczy, wyciągnęła ostrze i...
- W drugiej kolejności wykończę tą Japonkę.
Raimundowi zaczęło się coś przypominać,Zacisnął zęby i nie zważając na dotkliwy ból szybko obrócił się przodem w kierunku Dziewczyny.
- Gwiazda Wudai, Wiatr!!
Shoku cisnął wiatr w stronę oprawczyni, wiatr uderzył w zły charakter i bezwładnie odrzucił na drugi koniec dziedzińca.
Wojowniczka uderzyła o ziemię z niewiarygodną siłą, wokoło niej wytworzył się dosyć duży krater po upadku.
Po chwili dostrzegłą iż już nie ma w około siebie mgielnej zasłony, nie miała czasu aby się teraz nad tym zastanawiać gdyż Przywódca Xiaolinu zmierzał w jej kierunku z miną na której można było wyczytać największy gniew jaki można by zobaczyć.
Smok Wiatru wreszcie mógł zobaczyć jak wygląda dziewczyna która o mało co go nie zabiła.
Raimunda lekko zamurowało gdyż spodziewał się że Wojonik Heylinu będzie wyglądał bardziej mrocznie ale tutaj było odwrotnie.
Dziewczyna była dosyć średniej postury ze srebrno czarnymi-włosami.
Miała na sobie długie czarne rajstopy (lub takie dłuugie buty) i fioletowo czarną tunikę z medalionem na piersi w krztałcie jaszczurzego oka i różową wstążką.
Jej czarne rękawiczki nie miały palców,a końcówki były różowe,miała pomalowane rzęsy czarnym tuszem z dodatkiem niebieskiego a usta ciemno bordowym kolorem.
Smok Wiatru z bezlitosnym wzrokiem kierował się w kierunku Dziewczyny.
- Tknij Kimiko, a nawet Young ci nie pomorze!
Wojowniczka wybiegła z dziury i zaatakowała Raimunda, chłopak nie wzruszenie odpierał jej kolejne ataki, na każdy jej cios odpowiadał z coraz większą siłą.
Dziewczyna szukała sposobu na pokonanie Shoku lecz nadaremnie, spojrzała na Cheasa z obawą że nie uda jej się pokonać Przywódcy.
- Chase!
Young zwrócił uwagę na swoją podopieczną, bez okazywania jakichkolwiek uczuć odpowiedział.
- Prawdziwa siła pochodzi z wnętrza wojownika, pamiętaj..
Raimundo dalej atakował dziewczynę ze swoją wściekłością, jednak z czasem zaczął odczuwać dziwne poczucie zimna i zmęczenia.
Chłopaka zaczęła opuszczać siła, zaczął się domyślać iż przez jego walkę krwawienie z ran się nasila i może się to zle skończyć.
Wojowniczka także zaczęła odczuwać coraz słabsze ciosy Raimunda, plac wokoło nich był usiany niewielkimi kropkami krwi, sam Smok wiatru też lepiej nie wyglądał,cały posiniaczony i w zakrwawionym ubraniu, jego włosy były posklejane przez krew sączącą się z rozciętego czoła.
 Z minuty na minutę Chłopak robił się coraz bledszy i wolniejszy ze swoimi atakami, Wojowniczka Heylinu to dostrzegła z zaczęła atakować przywódcę, kilkukrotnie posłała mu mocne uderzenia w pierś i przypieczętowała swoje zwycięstwo wyczarowując czarną kulę mrocznej energii i rzucając w Wojownika Shoku.
Chłopak bezwłądnie wyleciał poza dziedziniec i zaczął spadać  kilkanaście metrów w dół.
Dziewczyna spojrzała się na Władcę Doliny nie tutaj z uśmiechem.
W tej samej chwili pojedynek mistrzów się zakończył, a otoczenie wróciło do normy.
Wojowniczka ruszyła w kierunku leżącego na ziemi Przywódcy Xiaolin który nie dawał żadnych oznak życia, lecz Cheaes Young ją zatrzymał.
- To już koniec, od kiedy to umiesz wytwarzać Heylińskie czary?
Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi, jedynie wzruszyłą ramionami.
-Nie mam pojęcia.
Young teleportował siebie i wojowniczkę do swojego pałacu w dolinie nie tutaj.
 Walki wokoło ustały, Heylin wycofał się lecz nie wiadomo na jak długo, po bitwie zaczął padać ulewny deszcz.
Clay odszukał w klasztorze Kimiko i Omiego, nie mieli pojęcia gdzie znajduje się ich przywódca i czy mu nic nie jest.
Wojownik Shoku leżał na ziemi w kałuży wody którą zabarwiała na czerwono jego krew, Chłopak nie okazywał jakichkolwiek reakcji życia,nie widać było nawet najmniejszego drgnięcia ręki lub innej części ciała.
Bezwładnie leżał twarzą skierowaną w stronę nieba.
Czy Przywódca znalazł wojownika z silniejszą wolą przetrwania?
Czy to oznacza koniec Xiaolinu?

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 10.

Lokatorka wystawiła głowę za framugę i dziwnym spojrzeniem oplotła Kimiko.
- Gdzie wam tak śpieszno? przecież Raimundo wam nie ucieknie.
Smok Ognia odpowiedziała.
- Mistrz na nas czeka, i pewnie zaczyna się martwić.
Właścicielka mieszkania przyjęła to ze spokojem, podeszła do dziewczyny i Kowboja.
Chodzcie, tam są jego rzeczy (wskazała na pokój obok)
Clay wziął torbę z pokoju,deskę surfingową, samego Przywódcę i ruszył w kierunku drzwi wyjściowych.
- Dziękujemy za wszystko, Miło było cię poznać.
Lokatorka popatrzyła na texańczyka i z uśmiechem odpowiedziała.
- Mnie tym bardziej było miło.
Nie wiedząc czemu Clay lekko się zarumienił a wychodząc z domu uderzył się we framugę której nie zauważył.
Kimiko także się pożegnała i ruszyła za Smokiem Ziemi.
Mnisi wyszli z budynku, zauważyli iż zaczęło się ściemniać więc skierowali się na peryferie Rio gdzie mieli polecieć spowrotem do klasztoru.
Dotarli na osłoniętą niskim lasem polanę która wydawała się idealna do nie zauważonego startu Doja.
Smok ziemi zdjął z siebie ciężar przywódcy, a także rzeczy które niósł.
- Dojo, możesz wyjść z kapelusza.
Smok wystawił łeb spod kapelusza kowboja, rozejrzał się czy mu nic nie grozi i z pretensją odezwał się.
- Możemy już wracać? ja chcę do Funga.
Smok wyskoczył z pod kapelusza i wylądował na nieprzytomnym Raimundzie.
- Aaaa!! coście mu zrobili! mieliście z nim tylko pogadać a nie zabijać!!
Kimiko podeszła do smoka i zakryła mu dłonią paszczę.
- Cicho siedz, nic mu nie jest tylko zemdlał, zwiększaj się, mam dosyć tego miejsca.
Smok posłusznie zwiększył się a Clay wrzucił na niego rzeczy Raimunda, potem przywódcę.
Wskoczył na smoka,Kimiko zresztą też, Dojo dodał tylko.
- Trzy ał! są wszyscy.
Smok wystartował w powietrze i skierował się w drogę powrotną, Kimiko I Clay byli tak padnięci że po niedługiej chwili zasnęli.
Minęło kilka godzin, Przywódca dalej się nie obudził, a mnisi spali w najlepsze nie przeczówając że zaraz coś się wydarzy.
Dojo leciał nad pasami zieleni i gór aż dotarł do pasma gór które doskonale znał,wiedział że za nimi znajduje się klasztor.
Co go zastanawiał to gęsty czarny dym unoszący się nad ich grzbietami.
- Dzieciaki pobudka!
Kimiko usłyszawszy to obudziła się i podniosła do pozycji siedzącej, zobaczywszy to co Dojo odwróciła się i zaczęła budzić Claya.
- Clay wstawaj, rusz że się!
Smok Ziemi przeciągnął się i głośno ziewnął.
- Co? pora na śniadanie?
Po ostatnim słowie Smok Ziemi spojrzał w dół, lecz nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
Dojo zataczał koła nad klasztorem który był atakowany przez wszystkie złe siły ciemności....

Tym czasem na dole walka była zacięta między Xiaolinem a Heylinem, Chaes Young nie brał udziału w ataku a jedynie się przyglądał całemu zajściu.
Obok niego stał Jack Spicer a tuż za nim nieznany wojownik o kobiecej posturze, Spicer był tak pod ekscytowany atakiem na klasztor że nie mógł ustać w miejscu.
- Tyle zła! i tak wiele czasu żeby się nim napawać.
Young nie mógł znieść tego owada, miał go serdecznie dosyć,zacisnął zęby.
-To na co jeszcze czekasz?!
Złapał Spicera za kołnierz ubioru, tylko po to aby sekundę pózniej rzucić nim w latającego nad klasztorem smoka.
Dziewczyna za nim nic nie mówiła,ani nie zdradzała swej obecności.
Nie była sługą władcy doliny nie tutaj a osobą dzierżącą w swych dłoniach jednakową bezlitosność,okrucieństwo lecz i opanowanie.
Innymi słowy mówiąc była z Księciem Ciemności na identycznych prawach, lecz czy byli ze sobą razem? nikt tego nie wie, ale można uznać iż trzymają się razem dla dobra zła.
Wojowniczka podeszła do Księcia.
- Chease? czy już czas?
Young stał w bezruchu i patrzył na walkę toczącą się kilkanaście metrów od niego, w powietrzu było czuć zapach pożogy i zniszczenia.
Patrzył na ból i rozpacz ludzi krzywdzonych bezlitośnie,odpowiedział głosem nie zdradzającym żadnych uczuć i emocji.
- Nie.

Nad klasztorem w kierunku Doja leciał siłą odrzutu i krzycząc Jack Spicer, Kimiko złapała deskę surfingową Raia i podniosła się do pozycji stojącej.
Pobiegła w stronę głowy smoka i przygotowała się, Jack czekał na uderzenie w smoka które nigdy nie miało nastąpić.
Kimiko zaparła się jedną nogą i z całej siły przyłożyła deską w lecącego Spicera tak jakby grała w ping-ponga.
Spicer runął na ziemię jak cegła,lecz zamiast roztrzaskać się o ziemię,wylądował na tubimurze.
Smok Ognia była dumna z siebie i  ze swojego pomysłu,lecz niechcący złamała deskę na pół.
Nie miała się nawet jak nad tym zastanowić gdyż Dojo zemdlał ze strachu i zaczął spadać w dół.
Smok z hukiem Rozbił się na dziedzińcu ale odziwo mnichom znajdującym się na smoku się nic nie stało.
Kimiko i Clay podnieśli się na nogi, po chwili doszli do siebie i mogli walczyć, Kimiko pobiegła w stronę Wuyi i zaczęła z nią walczyć.
Smok ziemi wziął Raimunda i Doja, przeciągnął ich pod ścianę budynku a sam ruszył do walki.
Minęło pół godziny od upadku Doja, Raimundo zaczął się budzić, przez chwilę widział zamazane niebo i słyszał dziwne szumienie.
Złapał się za głowę i poczekał chwilę aż bul w głowie minie, próbował sobie przypomnieć co się stało i gdzie się teraz znajduje lecz na próżno.
Szumienie i ból ustąpiły, pierwsze co Smok wiatru usłyszał to odgłosy walk i krzyki,momentalnie się podniósł i uświadomił sobie iż znajduje się w klasztorze Xiaolin,ale jak?
Zobaczył obok siebie leżącego Doja,który według niego zemdlał, chłopak rozglądał się w poszukiwaniu przyjaciół, lecz nie mógł ich znaleźć bo co chwila musiał z którymś ze złych charakterów walczyć.
Zauważył na posadzce medalionik który dał Kimiko, zabrał go szybkim ruchem i udał się do bramy głównej klasztoru.
Tam zobaczył Kimiko walczącą z Wuyą, pobiegł w jej kierunku aby pomóc jej w walce,lecz zatrzymał go Hannibal Fasolka.
- No,no, a kogóż to ja widzę? Wojownik Shoku we własnej osobie.
Raimundo nie słuchał fasolowego tylko ustawił się w pozycji do walki.
- Choć na solo fasolo.
Przywódca nie miał większych problemów w walce z Hannibalem, szybko znalazł sposób na pokonanie wroga.
Powalił gigantyczną fasolę na ziemię, i już miał mu zadać ostateczny cios lecz nieznajoma wojowniczka udaremniła mu to posyłając potężne uderzenie w plecy.
Przywódca przeleciał w powietrzu kilkanaście metrów i z impetem uderzył w główny mur otaczający klasztor przebijając go na wylot.
Smok Wiatru zatrzymał się dopiero na środku dziedzińca, zszokowało go tak silne uderzenie,lecz to co zobaczył nad sobą jeszcze bardziej go zszokowało.
Nad nim stał Cheas Young który spoglądał na Przywódcę, dodał tylko z szyderczym uśmiechem.
- Spodziewałem się po tobie czegoś ciekawszego Wojowniku Shoku.
Raimundo przetoczył się kilka metrów od Younga i podniósł się.
- Nie mów chop póki nie przeskoczysz
Young usłyszał słowa Smoka Wiatru,nie zmienił swojej pozycji ani wyrazu twarzy,jedynie jego lewa brew powędrowała nie co wyżej w pytającym znaczeniu.
Przywódca podbiegł do Cheasa i zaatakował go w typowym Xiaoliński stylu (mnóstwo ciosów i wykopów) lecz nie zrobiło to najmniejszego wrażenia na Księciu Ciemności.
Raimundo zorientował się że w ten sposób nie pokona niepokonanego, chłopak wpadł na pewien plan jak przechytrzyć Jaszczurowatego.
Podbiegł do wroga i ponownie go zaatakował lecz tym razem w pewnych momentach zaczął kierować ciosy nie w Younga a na bok.
Księcia to trochę zdziwiło i nie wiedział co o tym myśleć lecz wciąż stał w miejscu i blokował wszystkie ciosy Wojownika Shoku.
Raimundo pomyślał ,,TERAZ ALBO NIGDY"
Niespodziewanie znalazł się za Cheasem i posłał mu najmocniejszy cios jaki potrafił wykonać, lecz Young n jedynie poczuł coś w rodzaju ukłucia komara.
Książe Ciemności wziął Raimunda za bluzę i uniósł ku górze.
- No, co jest Raimundo? Moce cię opuściły?
Władca zła odrzucił przywódcę na środek placu, zaś sam zaczął się usuwać w najbliższy cień, widać było tylko jego świecące czerwone oczy które patrzyły na Smoka Wiatru z pogardą.
- Skończ z nim.
Raimundo próbował się podnieść,nie rozumiał słów Cheasa i do kogo je skierował.
Chłopak zorientował się iż ktoś znajduje się za nim więc odwrócił głowę,lecz nie zdążył spojrzeć na nieznajomego wroga gdyż otrzymał kolejny potężny cios w bok torsu.
Przywódcę odrzuciło na znajdującą się w pobliżu fontannę, już nie miał siły do walki wręcz,zaczął się godzić na to że jego życie za krótką chwilę się zakończy przez nieznanego wojownika, którego nigdy w życiu nie widział.
Resztką sił uniósł głowę by spojrzeć na oprawcę lecz niczego szczególnego nie dostrzegł, nieznana postać była okryta posępną,czarną mgłą przypominającą płomienie które w swym najwyższym punkcie tworzyły błękitną poświatę.
Jedyne co zdradzało tego wojownika to  oczy mieniące się miesznką barwy niebieskiej z dodatkiem srebrnego i różu włącznie.
Oprawca zbliżał się do Wojownika Shoku,był zaledwie kilka kroków od leżącego i poobijanego chłopaka.
Jednak zatrzymał się gdyż ujżał coś błyszczącego na kamiennej posadzce,zaczął zmierzać w kierunku owego przedmiotu.
-Nie odmówię sobie pamiątki z mojej pierwszej bitwy.
Raimundo usłyszał słowa tego wojownika lecz on nie był wojownikiem a wojowniczką.
Smok Wiatru widział że wojowniczka zmierza w kierunku jego medalionu, zebrał siłę i przy pomocy wiatru podniósł się i skoczył w kierunku przedmiotu, złapał medalion za łańcuszek razem z oprawczynią,medalionik zaczął świecić, jego blask prawie oślepiał.
Raimundo skierował wzrok na jej świecące oczy i odezwał się stanowczym głosem
- WYZYWAM CIĘ NA POJEDYNEK MISTRZÓW.

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 9.

Chłopak stał w bezruchu prze około dwie minuty,nie wiedział co od powiedzieć.
Odwrócił się od przyjaciół i spoglądał w dalekie morze,włożył ręce do kieszeni spodni i cicho powiedział.
- Nie chcę żeby przeze mnie coś wam  się stało.
Clay także podszedł do Smoka Wiatru  i stanowczo odrzekł.
- I właśnie dlatego musisz wrócić z nami do klasztoru, Zostałeś wybrany na naszego przywódcę i nikt nie może ciebie zastąpić.
Raimundo wciąż nie obracał się w stronę mnichów,nie mógł tak po prostu wrócić z nimi do klasztoru choć już zaczął tęsknić za wczesnym  wstawaniem,nabijaniem się z Omego i Claya.
- Nie mogę wrócić..
Kimiko zaczęło denerwować sprzeciwianie się przywódcy, obiecała sobie że nie wróci do klasztoru póki go tam nie zaciągnie.
Smok Ognia straciła cierpliwość do Raimunda, podeszła do niego i zdecydowanym ruchem odwróciła przodem do siebie.
Mocno złapała chłopaka za kołnierz koszuli i przyciągnęła go do siebie, mówią przy tym surowym głosem.
- O nie, pakuj się i wracamy do klasztoru, chyba że chcesz do końca życia jeść przez słomkę.
Przywódca patrzył na zachowanie przyjaciółki, jeszcze nigdy nie widział jej tak wściekłej i stanowczej.
Nawet nie próbował się jej wyrwać,po prostu patrzył i słuchał, w pewnej chwili poczuł iż dziewczyna rozluźnia uścisk i momentalnie wyrwał się od niej.
- Co ci tak zależy żebym wrócił do klasztoru?
Kimiko zdziwiło to pytanie,a dokładniej rzecz biorąc zaskoczyło ją zachowanie Raimunda, dziwnie się ostatnio zachowywał,a w tej chwili było podobnie.
- Czy ty masz mózg?
Chłopak odezwał się momentalnie.
- Zasadniczo to mam go od urodzenia.
Smok Ognia miała w oczach wściekłość która tylko czekała na jeszcze jedną odzywkę Raimunda.
Przywódca spostrzegł to mordercze spojrzenie, odezwał się do dziewczyny.
- Przemyśl to.
Kimiko nie wiedziała o co chodzi?
- Niby co?
Chłopak uśmiechnął się i lekkim pół śmiechem odezwał się.
- Znowu oczy ci płoną ze złości.
Po tym zdaniu dalej kontynuował Dialog.
- Nie wrócę do klasztoru bo nie chcę wam rozkazywać, przyjaciołom się nie rozkazuje i tego się trzymam.
- A jeśli moje decyzje okażą się błędne i coś wam się stanie? nigdy bym sobie tego nie wybaczył.
Clay dołączył się do rozmowy,domyślał się że Kimiko sama nie przekona Raimunda do powrotu.
- Raimundo, Po to zostałeś wybrany na przywódcę żeby nas chronić,nie możesz od tego uciec i tak po prostu wrócić do domu.
Przywódca zastanawiał się co ma teraz zrobić, wrócić do klasztoru po tym co zrobił? Fung Go za to zabije i każe zmywać naczynia przez okrągły rok.
Z drugiej strony, jeżeli tu zostanie przyjaciele sami sobie nie poradzą z Heylinem.
- Clay, tu nie chodzi tylko o moje przywództwo.Są takie rzeczy o których nie mogę tobie powiedzieć.
Kowboj podszedł do Przywódcy,położył dłoń na jego ramieniu.
- Pozwól tym problemom odejść,nie martw się nimi,zobaczysz że kiedyś staną się swoim przeciwieństwem.
Raimundo spojrzał na Smoka ziemi z wdzięcznością i zrozumieniem,jednak wciąż nie był pewien co ma teraz uczynić.
- Czyli uważasz że powinienem wrócić do klasztoru?
Clay uśmiechnął się pod nosem i klepnął Smoka Wiatru w plecy na potwierdzenie,lecz jak zwykle zapomniał o swojej sile i Przywódca zaczął się dookoła siebie obracać.
Chłopak był tak skołowany że nie utrzymał się na nogach i runął na ziemię,Kimiko podbiegła do Raimunda i przyklękła koło niego.
Spostrzegła że Przywódca jedynie zemdlał, uniosła głowę i patrząc na kowboja od powiedziała.
- Clay jesteś genialny.
Smok Ziemi nie do końca zrozumiał słów przyjaciółki.
- Kto ja?...No tak,jasne.
Dziewczyna uniosła się do pozycji stojącej, wiedziała że Przywódca nie będzie w takim stanie protestował i swobodnie mogą z nim wrócić do klasztoru.
- Clay,(zwróciła się do Smoka ziemi) weźmiesz go? bo sama raczej nie dam rady.
Kowboj przystanął na prośbę Dziewczyny,wziął Raimunda i przerzucił przez plecy jak zwykły ręcznik.
Czyli co? mamy to po co wyruszyliśmy więc wracamy do Mistrza Funga?
Kimiko pokiwała zgodnie głową.
- Tak wracamy,ale musimy jeszcze zabrać jego rzeczy z domu.
 wojownicy ruszyli w drogę powrotną, wracali tą samą drogą, przechodząc ciasnymi uliczkami w złej części Rio.
Jednak tym razem nikt nie zwracał uwagi na dwójkę mnichów i chłopakiem na plecach Kowboja.
Dotarli pod budynek w którym mieszka Raimundo, Kimiko zapukała w drzwi lecz nikt nie otwierał, dopiero po dziesięciu minutach zauważyli dziewczynę  z zakupami.
Ów osoba kierowała się w kierunku mnichów,Smok Ognia łatwo domyśliła się że ta osoba to lokatorka która im wcześniej otworzyła.
Gdy dziewczyna dotarła pod budynek pierwsze co ujrzała to dwoje dzieci i Raimunda na plecach Kowboja,
wypuściła siatki z zakupami.
Nie wiedząc co ma o tym myśleć zadała pytanie.
- Co mu się stało?!
Kimiko próbowała uspokoić dziewczynę.
- Nic mu nie jest, tylko zemdlał.
Clay korzystając z okazji zdjął z siebie ciężar Przywódcy i posadził go na schodach,zaś sam ruszył pozbierać porozrzucane zakupy.
Nieznajomej dziewczynie ciężko było sobie przyswoić że Raimundo tylko zemdlał.
- Co on z wami ma za życie?
Smok Ognia tylko się uśmiechnęła i odpowiedziała.
- Wróciliśmy po rzeczy Raia,to znaczy Raimunda (naprostowała)
Lokatorka pozbierała się do kupy,pierwszy raz widziała swojego brata w takim stanie.
- Jego rzeczy są w jego pokoju,zaprowadzę was.
Kimiko zgodziła się,Clay jeszcze tylko oddał zakupy właścicielce domu,oczywiście wziął spowrotem Przywódcę na plecy i ruszyli do wnętrza domu.
Lokatorka zaniosła zakupy do kuchni i odezwała się do mnichów.
- Herbaty? Lemoniady? czy coś na przegryzkę?
Kimiko popatrzyła na Claya i zwróciła mu uwagę,wiedziała że na słowo przekąska ruszy do kuchni.
- Nawet o tym nie myśl.
Po tych słowach odezwała się do właścicielki.
- Weźmiemy tylko rzeczy Raimunda i już nas nie ma.