niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 4.

Mnisi lecieli już dobrych kilka godzin na Doju,wszyscy chcieli być już na miejscu lub przy najmniej wiedzieć dokąd lecą, choć nawet sam smok  nie miał pojęcia do kąd lecą.
Omi widząc to iż smok nerwowo rozgląda się po okolicy i nie może się skupić na locie na wprost zapytał się.
- Dojo czy ty aby na pewno wiesz do kąd my lecimy
 Smok nie miał pojęcia co ma odpowiedzieć małemu, nie chciał skłamać lecz nie mógł też powiedzieć prawdy gdyż sam takowej nie znał, przymknął lekko oczy i odpowiedział małemu mnichowi.
- Nie wiem, jak na razie prosto przed siebie.
Rajmundo siedział na samym końcu Doja, trochę wydawało się to dziwne gdyż zawsze siedział między kimiko a Clayem, jednak nikt się nie pytał o jego zachowanie.
Przywódca miał pewien problem który męczył go od czasu wysłania go z przyjaciółmi do klasztoru mistrza mnicha Guana aby przygotować się do walki z Hannibalem Fasolką, bardzo intensywnie zastanawiał się nad  dniami w  tamtym klasztorze lecz starał się to ukryć przed swoimi przyjaciółmi.
W tym całym zamyśleniu przypomniał sobie o swoim medalioniku którego od jakiegoś czasu nie nosił na wierzchu bluzy tylko schowanego pod nią, zdjął przedmiot z szyi i spojrzał na niego, przyglądał się mu dokładnie choć już wiele razy przpatrywał się mu z uwagą.
Odwrócił medalion na drugą stronę i znów zaczął oglądać przedmiot, na odwrocie znajdowało się imię właściciela które wyrył scyzorykiem gdy po raz pierwszy pojawił się w klasztorze Xiaolin, zaś nieco niżej znajdowało się  imię drugiej osoby które także sam wyskrobał lecz zrobił je dopiero po powrocie z klasztoru Guana.
Zacisnął przedmiot w dłoni i spuścił głowę ku dołowi, siedział tak z opuszczoną głową lecz musiał się pozbierać i postarać się nie pokazać smutku po sobie gdyż zaraz posypały by się pytania od przyjaciół i narobił by sobie obciachu przy nich.
Uniósł głowę spowrotem do normalnej pozycji, wziął kilka głębokich oddechów, wyjął z kieszeni scyzoryk który zawsze zabierał ze sobą na wszelki wypadek, przyłożył ostrze do medalionu i zaczął zamazywać imię drugiej osoby.
Chłopak miał ogromne wyrzuty sumienia że musi usunąć imię z medalionu lecz nie chciał też aby ktokolwiek dowiedział się kim i jak nazywała się druga osoba której imię było wyryte na przedmiocie.
Metal poddał się bez oporów i kilka ruchów scyzorykiem wystarczyło aby nie można było odczytać drugiego imienia.
 Chłopak złożył scyzoryk i schował spowrotem do kieszeni zaś medalion założył na szyję, próbując nie okazywać po sobie smutku zaczął dopytywać się najbliżej siedzącej osoby, w tym przypadku Claya o przeznaczenie tego shen gong wu po które wyruszyli.
- koledzy...a w ogóle co to za wu
Clay odwrócił się do przyjaciela, troszkę go zszokowało ale i zastanawiało dlaczego siedzi na samym końcu smoka, jednak nie pytał się go o to zachowanie gdyż sądził że znowu coś zepsuł Kimiko w laptopie i nie chce od niej oberwać (znowu), mimo wszystko zaczął objaśniać Rajmundowi przeznaczenie tego Wu i tego że Dojo nie ma pojęcia na jak długo można nim unieruchomić przeciwnika.
Jeszcze tak przez chwilę Rajmundo i Clay rozmawiali o planie poszukiwań tego shen gong wu lecz w połowie zdania kowboja Dojo zaczął oznajmiać że są bardzo blisko celu.
- dzieciaki! Jesteśmy na miejscu!
Mnisi i przywódca zeskoczyli ze smoka a sam Dojo wrócił do swojego normalnego rozmiaru (mały gekon), najpierw chwilę się rozglądali aby odnaleźć swoje położenie w terenie a ponieważ wylądowali gdzieś w górach było to nieco utrudnione, Dojo momentalnie zaczął się mocno drapać po łuskach,niektóre nawet same zaczęły odpadać od smoka,  zawsze tak reagował na pojawienie się nowego Wu, a wraz ze zmniejszaniem  się odległości od takowego przedmiotu swędzenie nasilało się.
Smok dalej się drapał po całym ciele, mimo to oznajmił przyjaciołom iż Shen gong wu jest gdzieś niedaleko.
- to ostrze musi być gdzieś nie daleko bo dostałem paskudnej wysypki a to niezawodny znak.
Kimiko nie do końca zrozumiała znaczenie słów smoka więc postanowiła dowiedzieć się więcej szczegółów.
- a trochę konkretniej
Dojo spojrzał na dziewczynę dziwnym wzrokiem gdyż nie wiedział o co jej chodzi,mimo to odpowiedział dziewczynie.
- jasne, tutaj mnie swędzi i tu a na ogonie łuszczy mi się skóra,paskudztwo a fuj.
Kimiko złapała się z głowę i szorstkim tonem odrzekła do gada.
- Chodziło mi o położenie tego shen gong wu....wyduś to z siebie.
Dojo uniósł łapę aby wskazać drogę mnichom jednak nie był do końca pewny swojej myśli i odpowiedział zakłopotany.
- Yee..no...nie wiem.
Wtem mnisi krzyknęli na gada,
- dojo!!
Dojo nie wiedząc co ma odpowiedzieć aby nie pogorszyć swojej sytuacji po prostu im odpowiedział.
- co...nie mam zielonego pojęcia, las trochę się zmienił przez te 1500 lat.
Rajmundo spostrzegł uwagę smoka i nie mógł się powstrzymać od wypowiedzenia swojej uwagi.
- serio Jakoś się domyśliłem.
Kimiko usłyszała docinkę Rajmunda, z groźną miną podeszła do niego na niewielką odległość i mocno uderzyła chłopaka w ramię.
Rajmundo nie rozumiał o co chodzi dziewczynie bo przecież nic złego nie zrobił, jednocześnie rozmasowując obolałe ramię zwrócił się do dziewczyny.
- auł!...no co..przyznałem mu tylko racje.
Kimiko nie czekała z odpowiedzią i dość głośnym głosem odpowiedziała chłopakowi na temat jego zachowania i ruszyła w przeciwną stronę aby zacząć szukać Wu.
- grzeczniej proszę!
Rajmundo zmienił wyraz twarzy na mniej przyjazny,domyślał się co może z tego wszystkiego wyniknąć, mimo to nie zawahał się odpowiedzieć przyjaciółce.
- ty też.
Kimiko momentalnie stanęła w miejscu, odwróciła się do Rajmunda i pokerową miną zapytała się o jego odpowiedź.
-coś sugerujesz!
Rajmundo uśmiechnął się pod nosem, wiedział że zdenerwuje Kimiko, choć pewnie skłamałby mówiąc że na to nie czekał, uniósł rękę w kierunku swojej twarzy i drapiąc się o pod brudek zwrócił się do dziewczyny.
- a co mam nie sugerować
Kimiko także już wiedziała dokąd ta rozmowa zmierza jednakże nie da tej satysfakcji Rajmundowi i wygra tą kłótnię za wszelką cenę, jednak dojo nie miał ochoty słuchać kolejnej kłótni w wykonaniu Kimiko i Rajmunda, podpełzał do dwójki mierzących się wzrokiem przyjaciół choć pewnie w tamtej chwili nie uważali się już za przyjaciół a za wrogów.
Mimo to Dojo spróbował rozładować napięcie jakimś słownym chwytem.
- dzieciaki! Dajcie spokój, wiemy jak bardzo się lubicie ale to już przesada żeby kłócić się z takiego powodu.
Kimiko i Rajmundo słysząc słowa smoka zwrócili na chwilę na niego wzrok i prawie że równocześnie krzyknęli na niego.
- cicho siedź gadzie !!!
Dojo nie wiedząc co takiego denerwującego zrobił więc zwrócił się do nich z pytaniem.
- co Co ja takiego zrobiłem
Omi usłyszawszy krzyki przybiegł na miejsce z którego dobiegały wrzaski, zauważył dwójkę przyjaciół kłócących się z jakiegoś powodu, powolnym krokiem podszedł do miejsca kłótni i ze spokojem zwrócił się do Doja.
- kłótnią niczego nie zdziałany,tylko wszyscy będą skłóceni.
Dojo słysząc słowa żółto głowego mnicha spojżał na niego i z żalem mu odpowiedział wskazując łapą na przywódce i kimiko mierzących się wzrokiem.
- jak chcesz to powiedz to im.
Podczas tej kłótni ni stąd ni z zowąd Jack Spicer przeleciał mnichom nad głową na swoim helikopterze z plecaka trzymając w ręku Lodowe Ostrze i mówiąc kpiącym tonem w stronę mnichów i złowieszczo się śmiejąc.
- nara fajtłapy z Xiaolin.. hahaha..
.Omi widząc to wykrztusił z siebie tylko...
- no to kata...strofa..
Kimiko też zauważyła Spicera, mimo iż to nie była niczyja wina że Jack ukradł Wu, zwaliła całą winę na Rajmunda.
- gratulacje nasz wielki przywódco,twoja nieudolność kosztowała nas sgw.
Rajmundo nie dowierzając uszom że coś takiego usłyszał odpowiedział prawie tak samo dziewczynie.
- ja jestem winny!,to ty jesteś winna.
Dojo i Omi przyglądali się z wielkimi oczami zagładzie przyjaźni Kimiko i Rajmunda, mimo to Dojo złapał się za głowę gdyż wiedział że na samej kłótni się nie skończy i zaczął krzyczeć mówiąc przy tym.
- zaraz dojdzie do bójki !!!
Kimiko chciała zakończyć tą kłótnię raz a porządnie więc użyła najmniej spodziewanego po niej samej zdania.
- skoro tak stawiasz sprawę to właśnie że to tylko i wyłącznie twoje przywództwo do doprowadziło do utraty tego sgw!!!
Rajmundo wytrzeszczył oczy ze zdumienia, nie spodziewał się takich oskarżeń od przyjaciół a zwłaszcza od Kimiko z którą dość nie dawno na ten temat rozmawiał.
Na chwilę nastała niezręczna cisza,był słychać tylko lekki powiew chłodnego wiatru, dla Rajmunda te słowa były celnie wymierzonym ciosem w jego w pełni oddane Xiaolinowi i przyjaciołom serce, zamknął oczy i odpowiedział do przyjaciółki lecz mówił to tak cicho że musiał pomóc sobie wiatrem aby go usłyszała.
- skoro uważasz że moje decyzje są błędne, mijają się z celem i uważasz że jestem złym przywódcą to nie będę tobie i reszcie więcej zawadzał skoro jestem tylko kulą u nogi.
Rajmundo ruszył w przeciwną stronę niż jego przyjaciele, odchodząc tak coraz dalej od nich wyjął zza bluzy swój medalionik i przyglądał się na zamazane przez niego czyjeś imię, odchodząc tak jeszcze zdążył dopowiedzieć przez ramie.
.- wracam do domu do Rio,niech Fung znajdzie nowego przywódce skoro nie jestem dobrym przywódcą.
 Kimiko zaczęła powoli układać sobie słowa które bezmyślnie skierowała do przywódcy, po krótkiej chwili ścisnęło ją za gardło poczucie winy, sama siebie zaskoczyła tą bezsensowną wypowiedzią którą obdarowała Rajmunda gdyż nie myślała o nim tak jak powiedziała, mając nadzieje na zatrzymanie go krzyknęła w jego kierunku.
-raj czekaj!
Omi  widział jak przywódca odchodzi w kierunku lasu znajdującego się na zboczu wzgórza i także krzykną w jego kierunku mając nadzieję na zatrzymanie przyjaciela.
- przyjacielu Rajmundo wracaj!
Przywódca zniknął w ciemnym lesie,mnisi jedynie widzieli go jak wchodzi w głąb lasu i znika w jego ciemnościach.

Mnisi szukali  dobrych kilka godzin,dojo szukał Rajmunda z powietrza razem z omim, Clay szukał przywódcy na ziemi a mając moc ziemi mógł wykryć przyjaciela na dużą odległość, jednak jedyne co znajdował to spłoszone zwierzęta uciekające przed nim, zaś kimiko nie brała udziału w poszukiwaniach gdyż nie była w stanie cokolwiek zrobić i siedziała tak przez  półtorej godziny pod drzewem nie ruszając się nawet o centymetr.
Była na siebie wściekła za to co powiedziała przyjacielowi i w ogóle za jej zachowanie, miała tylko nadzieję że nie długo wróci.
Po kolejnych dwóch godzinach bezowocnych poszukiwań mnisi wrócili do klasztoru z przygnębionymi minami i po opowiedzeniu całego zdarzenia mistrzowi fungowi rozproszyli się po klasztorze.
Kimiko domyślała się iż Rajmundo kłamał z tym wyjazdem do Rio i po prostu nie wychodzi ze swojego pokoju, miała już plan jak przeprosić Rajmunda w końcu on nie potrafi się na nią długo gniewać więc ruszyła w kierunku przedziału przywódcy, gdy stanęła przed wejściem zawahała się no bo w końcu on na pewno  wciąż jest na nią zły i... Westchnęła mówiąc przy tym.
- ech...dobra raz kozie śmierć.
 zapukała we framugę bo zamiast drzwi są zasłony, nie usłyszała odzewu właściciela i niepewnie odsunęła ją i wysunęła głowę za zasłonę jednocześnie zadając pytanie do właściciela tego przedziału.
-raj
Lecz to co zobaczyła zszokowało ją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz