piątek, 2 maja 2014

Rozdział 1.

Zwój 786
Wiele tysięcy kilometrów od miejsca w którym teraz się znajdujesz, istnieje pewien buddyjski klasztor, ukryty pomiędzy wysokimi, górskimi szczytami. Nie jest on jakoś pilnie strzeżony, lecz pozory mylą. Tam w tym najbardziej niedostępnym miejscu, szkoli się czwórka dzieci nieprzypadkowo wybranych przez los. Powiedziałem dzieci? Miałem na myśli wojowników, którzy to nie raz dowiedli swoich nadludzkich umiejętności i oddania sprawie jaką to jest chronienie całego świata przed złymi siłami, które tylko czekają na ich nieprzemyślany ruch. Zło nieustannie rośnie w siłę i coraz mocniej zaciska pętlę na szyi Xiaolinu. Czy jest szansa na uratowanie świata przed złem? Czy młode, Xiaolińskie smoki podołają temu zagrożeniu? Jak potoczy się ich los? Czy czeka nas 1500 lat ciemności?

                                                               M. Dashi



Spokojny ranek w klasztorze Xiaolin nie był żadną nowością, cisza, spokój i chwilowa równowaga między złem a dobrem. To atuty zawdzięczające swoje istnienie czwórce wybrańców których świętym obowiązkiem jest utrzymać harmonie i wyciszenie konfliktów między złem a dobrem. Bowiem równowaga ta nie musi być wieczna.

Kimiko wychodząc z budynku mieszkalnego ujrzała dwójkę przyjaciół trenujących już zapewne od paru godzin. Clay jak zwykle rozwijał swoje umiejętności zarzucania lassem a Omi zupełnie był pochłonięty ćwiczeniem nowego ataku które całkiem niedawno sam wymyślił,
- Hejka, zawołała na przywitanie.
Clay odruchowo przestał ćwiczyć usłyszawszy znajomy głos dobiegający zza jego pleców, obrócił się aby spojrzeć na nowo przybyłą osobę. Nie miał wątpliwości że tą osobą jest Smok Ognia:
- Witaj kowbojko!
Omi był tak  pochłonięty tym swoim nowym atakiem że nawet nie za uwarzył nowo przybyłej osoby,
Dziewczyna podeszła na odległość kilku metrów do  przyjaciół. Co ją lekko zdziwiło to brak ich przywódcy który powinien być ze swoimi podwładnymi i trenować razem z nimi. Rozejrzała się dookoła siebie w poszukiwaniu brakującej osoby lecz jedyne co zobaczyła to Doja który spał na swoim hamaku, rozwieszonym między dwoma małymi drzewkami.
Wodząc wzrokiem po placu treningowym nie dostrzegła Smoka Wiatru, nie wiedząc co ma dalej zrobić zwróciła się do Smoka ziemi:
- A gdzie Rajmundo?
Kowboj nie wiedział co od powiedzieć, sam nie miał pojęcia gdzie jest przywódca:
- Rano wyszedł poza mury klasztoru i do tej pory go nie widzieliśmy.
Smok Ognia nie mogła zrozumieć postępowania jej przyjaciela. Rajmundo przecież nigdy nie znikał bez informacji:
- Nie mówił dokąd idzie?
Clay bardzo chciał przyjaciółce jakoś pomóc, problem tkwił w tym iż nie wiedział jak. Poprawiając kapelusz odrzekł:
- Niestety nie.
Jak on może od tak sobie sam wychodzić bez informacji dokąd się wybiera?! Pomyślała.
- W dodatku to nie w jego stylu wstawać tak wcześnie.
Dziewczyna coraz bardziej rozmyślała nad postępowaniem ich przywódcy, próbowała znaleźć w tym jakiś sens, sensowny powód dla którego mógłby tak po prostu wyjść.
A może Raimunda ktoś porwał?! W końcu przywódca Xiaolinu jest teraz najważniejszym celem dla Heylinu. W międzyczasie Smok Ziemi przyglądał się zamyślonej twarzy przyjaciółki:
- Nas też to zdziwiło że tak wcześnie wstał.
Usłyszawszy to dziewczyna natychmiast oprzytomniała, złapała się za głowę i lekko nią pokręciła:
- Dobra! Idę go poszukać, jak go nie znajdę to trzeba będzie poinformować o tym Mistrza Funga. W końcu przywódca nie znika sobie od tak.
Ostatnim spojrzeniem obdarowała przyjaciół i ruszyła na poszukiwania Brazylijczyka. W głębi siebie miała nadzieje że jest cały i zdrowy. Nie dopuszczała do siebie myśli że coś mogło mu się stać. Chyba sama nie była pewna czemu się tak o niego martwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz