niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 18. Cz. 1.

No i dokonało się, magiczny przedmiot sprawił iż dziewczyna wkroczyła do świata niepojmowanego przez zwykłych ludzi. Miejsca w którym panem świata jest ten do którego należy umysł.
Nim Smok Ognia się zorientowała, znalazła się jakimś upiornym miejscu. Wszędzie panowała cisza i przyprawiająca o dreszcze ciemność, to co jedynie dawało się usłyszeć to jej cichy oddech i ledwie słyszalne bicie serca. Nie tak sobie wyobrażała wygląd tego miejsca, miejsca w którym rodzą się pomysły, marzenia, tajemnice, szczęście a także rozpacz, gniew i ból.
Przez krótką chwilę rozglądała się dookoła próbując znaleźć w ciemnościach jakiś punkt do którego mogłaby się skierować. Bała się postawić krok naprzód gdyż nie widziała co się może stać, jeśli stoi nad wielką przepaścią i spadnie w nią? Jej zapał do uratowania przyjaciela nagle zniknął a na jego miejscu zaczął się usadawiać strach, przez krótką chwilę chciała zrezygnować i wydostać spowrotem do swojego świata. W co ona najlepszego się wpakowała? Co powinna teraz zrobić? Jeżeli zrezygnuje z tej misji i wróci do reszty przyjaciół sama, Raimundo zostanie zgładzony aby ratować resztę świata przed dwoma tysiącami lat ciemności. Czuła że brak Raia w pobliżu siebie będzie tym samym co ryba bez wody albo pięść bez nosa, musiała się wziąć w garść i jakoś go uratować, lecz był mały z tym problem, Uniosła dłoń do czoła i przymrużając oczy powiedziała do siebie:
- Ech... Nic nie widzę.
Smok Ognia w końcu zdecydowała się na krok naprzód, niepewnie postawiła lewą stopę nieco dalej do przodu a potem prawą. Chwilę potem coś jej się przypomniało, no tak przecież włada straszliwym ogniem i może sobie nim oświetlić drogę, ale czemu dopiero teraz jej wpadło to do głowy? Nie wiele więcej myśląc wytworzyła na lewej dłoni mały płomyk ognia który nieco rozświetlił mrok. Blask światła pozwolił dziewczynie trochę pewniej się tutaj poczuć. Promienie oświetlały jej drogę jedynie na dwa, może trzy metry, zaczęła kierować się prosto przed siebie choć to było trudne. Dookoła niej nic nie było widać, żadnych ścian, drzew czy coś podobnego, można by tamto miejsce porównać do nicości kosmosu czy odmętów oceanu. Jedyne co tam dostrzegała to ziemia, pomarańczowo fioletowy piach pod jej stopami, bardzo to było dziwne i zastanawiające. Skąd tutaj ziemia? I co to w ogóle za miejsce bez życia? Po kilku minutach marszu stanęła w miejscu, przecież to bez sensu iść naprzód nie mając pojęcia gdzie dojdziesz i czy w ogóle tam się dostaniesz. Kimiko spojżała na zegarek na prawej dłoni, już dziewięć minut bezowocnie chodzi po jakimś durnym ciemnym miejscu a czas teraz jest dla niej najważniejszy. Jak ma znaleźć tego durnego demona skoro nie ma pojęcia gdzie się sama znajduje? Nagle coś usłyszała za sobą, odwróciła się i zaczęła nerwowo rozglądać wysuwając przed siebie dłoń na której zapalony został ogień. Nic tam nie dostrzegła ale sekundę później ten sam dźwięk dotarł od jej lewej a potem prawej strony. Smok Ognia uniosła dłoń z płomieniem nad siebie aby oświetlić większy obszar w okół niej. W mrokach przed sobą zaczęła dostrzegać bardzo wiele par czerwonych oczu które pomału kierowały się w jej kierunku. Pomyślała że to jakiś jej zły sen i że to się nie dzieje naprawdę. Ogień oświetlał tylko małą część tego miejsca i nie mogła zobaczyć co się do niej zbliża, jedna z tych bestii dostała się w blask światła i pokazała swą postać. Szary stwór o krokodylej paszczy i ludzkiej posturze, czerwonych błyszczących oczach, długich szpiczastych uszach i długich rękach zakończonych szponami, nie posiadał nóg lecz lewitował jak jakiś duch . Kimiko zaczęła pomału wycofywać nie spuszczając z oka tego czegoś, już na jego widok przechodziły ją dreszcze a do niej zbliża się kilkanaście takich upiorów. Powoli cofała się próbując znaleźć jakiś sposób żeby z tamtąd uciec. Jeden ze stworów był już na tyle blisko dziewczyny że zaatakował ją próbując swymi szponiastymi dłońmi zabić Smoka Ognia. Kimiko widziała że stwór ma ją zamiar zabić, nim ją dosięgnął szponami ta nagle znikła. Dziewczyna spadała w ciemność, nie widziała że za nią znajdowała się jakaś rozpadlina i wpadła do niej by po dwóch sekundach uderzyć o ziemię na dole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz